Wpisy archiwalne w kategorii
Traski TC_TEAM
Dystans całkowity: | 2140.83 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 92:16 |
Średnia prędkość: | 23.20 km/h |
Maksymalna prędkość: | 60.84 km/h |
Liczba aktywności: | 16 |
Średnio na aktywność: | 133.80 km i 5h 46m |
Więcej statystyk |
Środa, 23 listopada 2011
Kategoria Traski TC_TEAM
Z klega :D
I tym razem w doborowym towarzystwie po kilku tygodniowej przerwie spotkałem się z Misiaczem na snuciu się po mieście.
Właściwie więcej było tu rozmowy załatwiania spraw i pikniku niż jeżdzenia, ale jak to w zyciu wszystko ma swoje miejsce i czas. A że czasu na jeżdzenie nie ma, wiec coraz częściej spotykam się z kolegami w pubach zamiast na rowerach. ( choć to tez ma swoje dobre strony).
Tym razem pojechaliśmy na głębokie a w drodze powrotnej zobaczyliśmy postep pracy na ulicy Arkońskiej. Wygląda na to że chłopaki robia kawał dobrej roboty.
Do tego Misiacz zaliczył sentymentalny powrót do młodych lat :D:D i w geście rozczulenia pomógł starszemu panu przy jego wózeczku.
Czas wolny zbliżał się do końca więc skoczyliśmy jeszcze zobaczyć miejsce naszego czwartkowego „rowerowego” spotkania i na tym wycieczka się zakończyła.
Właściwie więcej było tu rozmowy załatwiania spraw i pikniku niż jeżdzenia, ale jak to w zyciu wszystko ma swoje miejsce i czas. A że czasu na jeżdzenie nie ma, wiec coraz częściej spotykam się z kolegami w pubach zamiast na rowerach. ( choć to tez ma swoje dobre strony).
Tym razem pojechaliśmy na głębokie a w drodze powrotnej zobaczyliśmy postep pracy na ulicy Arkońskiej. Wygląda na to że chłopaki robia kawał dobrej roboty.
Do tego Misiacz zaliczył sentymentalny powrót do młodych lat :D:D i w geście rozczulenia pomógł starszemu panu przy jego wózeczku.
Czas wolny zbliżał się do końca więc skoczyliśmy jeszcze zobaczyć miejsce naszego czwartkowego „rowerowego” spotkania i na tym wycieczka się zakończyła.
- DST 26.89km
- Czas 01:52
- VAVG 14.41km/h
- VMAX 42.45km/h
- Temperatura 4.0°C
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 19 marca 2011
Kategoria 300, Traski TC_TEAM
Gadzinowa 300
Godz 4.00 Most Długi :):)
Właściwie co tu pisać, trasa się odbyła, co nieco boli a teraz trzeba odpoczywać.:)
A na poważnie trasę można podzielic na dwa etapy.
Etap pierwszy to przyjemna droga z wiatrem az do Kostrzyna i etap drugi to nieprzyjemna droga z Kostrzyna do Szczecina.
Z mostu Długiego ruszamy w składzie –Jurektc,Kris,Sargath,Gadbagienny,Lewy89 i Bartek. Ci dwaj ostatni mieli tylko odprowadzić nas do Schwedt i wracać ale Lewemu89 tak się spodobało że postanowił jechac z nami do końca.
W części pierwszej właściwie wszystko idzie zgodnie z planem gdyby nie kontuzja Sargatha. Chłopak od dłuższego czasu cierpi na bóle kolana, ale mimo to podjął decyzje, że jedzie z nami. Chyba z chęci wykręcenia 300-tki :)
Po około 80 km zaczął odczuwać pierwsze bóle i tak już to mu zostało aż do Kostrzyna. Rzekłbym z małymi przerwami, bo jak mnie pamięć nie myli to na na odcinku 5 km przez las chłopak dostał cudownego uzdrowienia :):) No cóż chłopcy lubią kałuże błota :):)
Na odcinku 165 km zrobiliśmy kilka kilkuminutowych przerw (wytyczne w tym temacie zapodawał Gad :):):) ) z takich dłuższych niż 2min to pamiętam Cedynie i Siekierki :):)
Ale mimo to jechało się przyzwoicie i nie było słychać narzekań.
Do Kostrzyna wjechaliśmy około 11,15
Od razu pojechaliśmy na dworzec główny aby Sargath kupił bilety a i Lewy mimo wcześniejszych deklaracji że jedzie z nami do końca, przez chwile myślał nad powrotem PKP. Ostateczna decyzje podjał po kebabie który postawił go na nogi :):)
Zresztą nie tylko jego :)
Po kebabie pojechaliśmy do Lidki kupić cos do picia i słodkiego i czas było już ruszać bo czas w naszym wypadku jest bardzo drogo ciemny :)
Od tego momentu zaczyna się etap drugi.
Przejechaliśmy zaledwie 35 km i już potrzebny był postój.
Prędkość oscylowała w granicach 20-24 km/h a morderczy uścisk wiatru wyciskał z nas ostatnie iskry zycia.
Wtedy to właśnie na 195 km ciało moje dopadło zmęczenie i znużenie. Zacząłem się zastanawiać po co mi to wszystko. Przecież siedzenie w ciepłym domku na kanapie z kuflem zimnego piwa daje więcej przyjemności niż szarpanie się z wiatrem na rowerze. Można tez wsiąść na trenażer i wykręcić 300 km, tylko nie poczuje się wtedy wiatru we włosach, spieczonych ust i nie zobaczy zachodu słońca (chyba że w TV )
Ale widocznie tak mój los :) i kręcić trzeba dalej bo do domku jeszcze daleko.
Te same myśli miał nie jeden raz Lewy89 ale chłopaka trzymaliśmy na duchu i dzieki temu a raczej dzieki swoim noga wytrzymał trase do końca.
Szarpałem się z tymi myslami przez około 60 km. Przypominałem sobie trase 324 km do Kołobrzegu i to co mówiłem po trasie ;) i ni w ząb pojąć nie mogę czemu znów to przechodze :)
Dopiero przed Gartz moje ciało dostało kopa.Właściwie to poczułem się jak po odrodzeniu :) Czarne mysli zwiały, przyszła chęc do krecenia i przyjemnośc z tego co robie. No i dobrze bo do domku pozostalo jeszcze 60 km.
Jechaliśmy spokojnie, zmęczeni, ale szczęśliwi że zaliczyliśmy kolejna 300 :)
Na rondzie Hakena pożegnaliśmy się i rozjechaliśmy do domków.
Właściwie to nic więcej się nie wydarzyło i w domku wylądowałem około 19.30
Jestem szczęśliwy ze zaliczyłem kolejna 300 :):):)
Pozdrawiam.
..
Właściwie co tu pisać, trasa się odbyła, co nieco boli a teraz trzeba odpoczywać.:)
A na poważnie trasę można podzielic na dwa etapy.
Etap pierwszy to przyjemna droga z wiatrem az do Kostrzyna i etap drugi to nieprzyjemna droga z Kostrzyna do Szczecina.
Z mostu Długiego ruszamy w składzie –Jurektc,Kris,Sargath,Gadbagienny,Lewy89 i Bartek. Ci dwaj ostatni mieli tylko odprowadzić nas do Schwedt i wracać ale Lewemu89 tak się spodobało że postanowił jechac z nami do końca.
W części pierwszej właściwie wszystko idzie zgodnie z planem gdyby nie kontuzja Sargatha. Chłopak od dłuższego czasu cierpi na bóle kolana, ale mimo to podjął decyzje, że jedzie z nami. Chyba z chęci wykręcenia 300-tki :)
Po około 80 km zaczął odczuwać pierwsze bóle i tak już to mu zostało aż do Kostrzyna. Rzekłbym z małymi przerwami, bo jak mnie pamięć nie myli to na na odcinku 5 km przez las chłopak dostał cudownego uzdrowienia :):) No cóż chłopcy lubią kałuże błota :):)
Na odcinku 165 km zrobiliśmy kilka kilkuminutowych przerw (wytyczne w tym temacie zapodawał Gad :):):) ) z takich dłuższych niż 2min to pamiętam Cedynie i Siekierki :):)
Ale mimo to jechało się przyzwoicie i nie było słychać narzekań.
Do Kostrzyna wjechaliśmy około 11,15
Od razu pojechaliśmy na dworzec główny aby Sargath kupił bilety a i Lewy mimo wcześniejszych deklaracji że jedzie z nami do końca, przez chwile myślał nad powrotem PKP. Ostateczna decyzje podjał po kebabie który postawił go na nogi :):)
Zresztą nie tylko jego :)
Po kebabie pojechaliśmy do Lidki kupić cos do picia i słodkiego i czas było już ruszać bo czas w naszym wypadku jest bardzo drogo ciemny :)
Od tego momentu zaczyna się etap drugi.
Przejechaliśmy zaledwie 35 km i już potrzebny był postój.
Prędkość oscylowała w granicach 20-24 km/h a morderczy uścisk wiatru wyciskał z nas ostatnie iskry zycia.
Wtedy to właśnie na 195 km ciało moje dopadło zmęczenie i znużenie. Zacząłem się zastanawiać po co mi to wszystko. Przecież siedzenie w ciepłym domku na kanapie z kuflem zimnego piwa daje więcej przyjemności niż szarpanie się z wiatrem na rowerze. Można tez wsiąść na trenażer i wykręcić 300 km, tylko nie poczuje się wtedy wiatru we włosach, spieczonych ust i nie zobaczy zachodu słońca (chyba że w TV )
Ale widocznie tak mój los :) i kręcić trzeba dalej bo do domku jeszcze daleko.
Te same myśli miał nie jeden raz Lewy89 ale chłopaka trzymaliśmy na duchu i dzieki temu a raczej dzieki swoim noga wytrzymał trase do końca.
Szarpałem się z tymi myslami przez około 60 km. Przypominałem sobie trase 324 km do Kołobrzegu i to co mówiłem po trasie ;) i ni w ząb pojąć nie mogę czemu znów to przechodze :)
Dopiero przed Gartz moje ciało dostało kopa.Właściwie to poczułem się jak po odrodzeniu :) Czarne mysli zwiały, przyszła chęc do krecenia i przyjemnośc z tego co robie. No i dobrze bo do domku pozostalo jeszcze 60 km.
Jechaliśmy spokojnie, zmęczeni, ale szczęśliwi że zaliczyliśmy kolejna 300 :)
Na rondzie Hakena pożegnaliśmy się i rozjechaliśmy do domków.
Właściwie to nic więcej się nie wydarzyło i w domku wylądowałem około 19.30
Jestem szczęśliwy ze zaliczyłem kolejna 300 :):):)
Pozdrawiam.
..
- DST 318.26km
- Czas 13:10
- VAVG 24.17km/h
- VMAX 45.42km/h
- Temperatura 5.0°C
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 9 marca 2011
Kategoria Traski TC_TEAM
Do pracy a po pracy w droge :):)
Dzisiaj prawdę mówiąc nie miałem chęci jechać po pracy w traske,bo za bardzo sie wymęczyłem w robocie.Ale Kris mnie przekonał że warto i musiałem się z nim zgodzić :):) wyjścia nie było :):)
- DST 39.67km
- Czas 01:26
- VAVG 27.68km/h
- VMAX 51.95km/h
- Temperatura 11.0°C
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 8 marca 2011
Kategoria Traski TC_TEAM
Po pracy w droge :)
Pogoda dopisuje więc trzeba z niej skorzystać.
Nic wielkiego ale zawsze pare km do statystyk :):):):)
Pozdrawiam.
Nic wielkiego ale zawsze pare km do statystyk :):):):)
Pozdrawiam.
- DST 37.41km
- Czas 01:24
- VAVG 26.72km/h
- VMAX 45.42km/h
- Temperatura 7.0°C
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 26 lutego 2011
Kategoria Szczeciński Rajd BS, Traski TC_TEAM
Dookoła Miedwia
Dookoła Miedwia.
Po wczorajszym jedno osobowym wypadzie do Bani byłem przekonany że tym razem odpuszczę wspólny wypad nad jezioro Miedwie ponieważ byłem skrajnie wykończony. Prawde mówiąc decyzja zapadła dopiero po telefonie Sargatha, bo właśnie wtedy dałem się namówić.:)
A więc tradycyjnie godz 9,00 most długi.
Dołącza do nas pare nowych twarzy, czyli Odysseus i Lewy89.
No i czas w drogę.
Tempo jest spokojne a nawet turystyczne mimo że temperatura nie rozpieszcza bo jest -7
Jak zawsze Gad na czele a my schowani za nim jak owce za baranem :)
W drodze do Dąbia dołącza do nas jeszcze AreG i już w komplecie snujemy się dalej. Właściwie to tempo nadawał AreG i oscylowało około 26km/h. Tak jadąc myślałem sobie że nikt nie chce z nami jeździć bo za szybko jeździmy, a tu każdy nowy co dołącza podkręca tempo i wyciska z siebie siódme poty. Wygląda na to że bada „teren” :)
To samo dotyczy Lewego89 ,widać że chłopak potrafi kręcić bo tez przez dłuższy czas szarżował na czele. Jedynie Odysseus przez pierwsze naście kilometrów jechał spokojnie ale już pierwsze gruntówki obudziły w nim prawdziwego Cyborga :) i pokazał że rower jest mu nie obcy :)
Gorszymi bądź lepszymi drogami ale ciągle do przodu kierujemy się do celu.
Do celu który w końcu zostaje osiągnięty.
Na Miedwiu porobiliśmy trochę fotek zjedliśmy kanapki, batony, popiliśmy ciepłą herbata pożegnaliśmy Gadabagiennego bo ten twardziel kierował się na imprezę do Łobza i ruszyliśmy dalej w drogę. No prawie ruszyliśmy bo niedźwiedzie chodzą własnymi ścieżkami i jeden z nich znikł nam z oczu :)
Więc zatrzymaliśmy się po paru metrach i czekaliśmy na klege, ale czekanie się dłużyło wiec próbowałem się do klegi dodzwonić ale jak telefon wozi się w sakwie to można sobie podzwonić :)
Po odczekaniu z 5 min ruszyliśmy w drogę z nadzieja ze gdzieś się odnajdziemy i ledwo co się ruszyliśmy a oddzwonił Misiacz że jedzie w kierunku Skalina. No, ten Skalin to prawie po drodze wiec po małej korekcie spotkaliśmy się w Koszewku.
Jak widac jedni się martwią ,czekają a drudzy jada do przodu :)
Tym razem już w grupie objeżdżamy Miedwie, a jeszcze przy Dworku Hetmańskim robimy wspólna fotkę ze statywu Misiacza czyli świetlisto białego KTM-a.
Jeszcze kawałek polnej drogi i wjeżdżamy na piękny asfalcik czyli drogę E65 do tego wiatr w plecy uśmiech na twarzy i tylko patrzymy jak kręcą się liczniki :).AreG niestety spłaca teraz pierwsze kilometry szarżowania i buja się na końcu peletonu ale nie zostawiamy go na pożarcie psom tylko cierpliwie czekamy :) I tak bujamy się do Kołowa a tam na górkach Odysseus pokazał lwi pazur. Ciężko mi było dorównać mu tempa ale z wielkim wysiłkiem starałem się razem z Sargathem i Lewym89 :). Chłopak pod Gorki ma takiego speeda że az miło :), prawdziwy Cyborg.Za to z górki Misiacz pokazał jak należy zjeżdżać :) Piękna była jego pozycja zjazdowa i prędkość na liczniku :)
Jak widać każdy jedzie ta jak lubi :)
Na zjeździe grupa się posypała :) i dopiero na poznańskiej stworzyliśmy całość teamu :).
A że poznańska długa to jeszcze raz się na niej pogubiliśmy :) bo jak przycisną Odysseus to jeszcze tylko mi i Sargathowi udało nam się dorównać jemu koła. Resztę ekipy mniej lub bardziej turystycznie pojechała na skróty i jak się okazało dla nas szczęśliwie bo spotkaliśmy po drodze AreG-a Lewego89 a później Misiaczka :)
Tak więc ja się ze wszystkimi pożegnałem :)
Resztę drogi razem z Sargathem wlekliśmy się do domku bez większych przygód.
...
Pozdrawiam.
Po wczorajszym jedno osobowym wypadzie do Bani byłem przekonany że tym razem odpuszczę wspólny wypad nad jezioro Miedwie ponieważ byłem skrajnie wykończony. Prawde mówiąc decyzja zapadła dopiero po telefonie Sargatha, bo właśnie wtedy dałem się namówić.:)
A więc tradycyjnie godz 9,00 most długi.
Dołącza do nas pare nowych twarzy, czyli Odysseus i Lewy89.
No i czas w drogę.
Tempo jest spokojne a nawet turystyczne mimo że temperatura nie rozpieszcza bo jest -7
Jak zawsze Gad na czele a my schowani za nim jak owce za baranem :)
W drodze do Dąbia dołącza do nas jeszcze AreG i już w komplecie snujemy się dalej. Właściwie to tempo nadawał AreG i oscylowało około 26km/h. Tak jadąc myślałem sobie że nikt nie chce z nami jeździć bo za szybko jeździmy, a tu każdy nowy co dołącza podkręca tempo i wyciska z siebie siódme poty. Wygląda na to że bada „teren” :)
To samo dotyczy Lewego89 ,widać że chłopak potrafi kręcić bo tez przez dłuższy czas szarżował na czele. Jedynie Odysseus przez pierwsze naście kilometrów jechał spokojnie ale już pierwsze gruntówki obudziły w nim prawdziwego Cyborga :) i pokazał że rower jest mu nie obcy :)
Gorszymi bądź lepszymi drogami ale ciągle do przodu kierujemy się do celu.
Do celu który w końcu zostaje osiągnięty.
Na Miedwiu porobiliśmy trochę fotek zjedliśmy kanapki, batony, popiliśmy ciepłą herbata pożegnaliśmy Gadabagiennego bo ten twardziel kierował się na imprezę do Łobza i ruszyliśmy dalej w drogę. No prawie ruszyliśmy bo niedźwiedzie chodzą własnymi ścieżkami i jeden z nich znikł nam z oczu :)
Więc zatrzymaliśmy się po paru metrach i czekaliśmy na klege, ale czekanie się dłużyło wiec próbowałem się do klegi dodzwonić ale jak telefon wozi się w sakwie to można sobie podzwonić :)
Po odczekaniu z 5 min ruszyliśmy w drogę z nadzieja ze gdzieś się odnajdziemy i ledwo co się ruszyliśmy a oddzwonił Misiacz że jedzie w kierunku Skalina. No, ten Skalin to prawie po drodze wiec po małej korekcie spotkaliśmy się w Koszewku.
Jak widac jedni się martwią ,czekają a drudzy jada do przodu :)
Tym razem już w grupie objeżdżamy Miedwie, a jeszcze przy Dworku Hetmańskim robimy wspólna fotkę ze statywu Misiacza czyli świetlisto białego KTM-a.
Jeszcze kawałek polnej drogi i wjeżdżamy na piękny asfalcik czyli drogę E65 do tego wiatr w plecy uśmiech na twarzy i tylko patrzymy jak kręcą się liczniki :).AreG niestety spłaca teraz pierwsze kilometry szarżowania i buja się na końcu peletonu ale nie zostawiamy go na pożarcie psom tylko cierpliwie czekamy :) I tak bujamy się do Kołowa a tam na górkach Odysseus pokazał lwi pazur. Ciężko mi było dorównać mu tempa ale z wielkim wysiłkiem starałem się razem z Sargathem i Lewym89 :). Chłopak pod Gorki ma takiego speeda że az miło :), prawdziwy Cyborg.Za to z górki Misiacz pokazał jak należy zjeżdżać :) Piękna była jego pozycja zjazdowa i prędkość na liczniku :)
Jak widać każdy jedzie ta jak lubi :)
Na zjeździe grupa się posypała :) i dopiero na poznańskiej stworzyliśmy całość teamu :).
A że poznańska długa to jeszcze raz się na niej pogubiliśmy :) bo jak przycisną Odysseus to jeszcze tylko mi i Sargathowi udało nam się dorównać jemu koła. Resztę ekipy mniej lub bardziej turystycznie pojechała na skróty i jak się okazało dla nas szczęśliwie bo spotkaliśmy po drodze AreG-a Lewego89 a później Misiaczka :)
Tak więc ja się ze wszystkimi pożegnałem :)
Resztę drogi razem z Sargathem wlekliśmy się do domku bez większych przygód.
...
Pozdrawiam.
- DST 119.04km
- Czas 05:33
- VAVG 21.45km/h
- VMAX 53.48km/h
- Temperatura -3.0°C
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 19 lutego 2011
Kategoria Traski TC_TEAM
Ueckermunde
Zastanawiam się od czego zacząć i wychodzi na to że należałoby od podziękowania chłopakom że nie zostawili mnie gdzieś w lesie :)
Po krótkiej przerwie od roweru spowodowanej grypa postanowiłem tym razem ruszyc z chłopakami aby złapac troche świeżego powietrza.
Traska zaplanowana przez Misiaczka wiodła pieknymi terenami po zachodniej stronie odry do Ueckermunde.
Dla odmiany a raczej wygody spotkaliśmy się tym razem na głębokim o godz 9,00
Na głębokim poznałem nasz nowy nabytek :):) czyli Gryfa.
Poczekaliśmy tradycyjnie około 10 min na spóźnialskich i ruszyliśmy w droge.
Kierunek Dobieszczyn.Na granicy tradycyjnie jakaś foteczka do tego herbatka 5 min bajdurzenia i dalej w droge.
Humorki dopisywały wiec i dziwne pomysły przychodzily nam do glowy :)
Od granicy ruszyliśmy już raczej zdecydowanym tempem jakby każdy nie mógł się doczekac niemiecko-tureckiego kebaba.Do Ueckermunde dotarliśmy ze srednia 25,7km/h.
Za to w Ueckermunde snuliśmy się po mieście i szukaliśmy ciekawych miejsc do pstryknięcia.Zeszło nam z godzinke na tym snuciu się zanim dotarliśmy na karme.
Karma była słusznej wagi wiec po jedzeniu każdy był zadowolony i troszke rozleniwiony.A przecież trzeba jeszcze wrócic do domku.
W drodze powrotnej już tak nie jechaliśmy szybko zreszta na moje szczęście bo każdy kilometr dawał mi się już we znaki.Nie myślałem że pare dni choroby zabiarze mi tyle sił.Ale dałem rade :)
Zreszta dzisiejszy dzień nie tylko mi dał popalic :)
Tak że spokojnie dotarliśmy do Dobrej i tam zrobiliśmy pożegnalna fotke dzisiejszej wyprawy.
W Dobrej rozdzieliliśmy się na dwie grupy.Ja i Sargath pojechaliśmy w kierunku głębokiego a Kris Misiach i Gryf pojechali w kierunku Lubieszyna.
Jeszcze na wysokości parku Kasprowicza mielismy z Pawełem niesamowite przezycie z kerowca autobusu nr 53.
Jechaliśmy spokojnie około 25km/h gdy ten idiota zacząl na nas trabic ze mu tarasujemy droge.Nie wspomne ze w ty miejscy jest podwójna ciągła a mimo to próbował nas wyprzedzic.Na Pawła zadziałało to (wtajemniczeni co znaja Pawła wiedza o co mi chodzi )
Jak płachta na byka :)
I gdy przejeżdżaliśmy obok stojącego autobusu na przystanku małe co nieco posłał mu przez okno :).Wydawało by się że temat się zakończył tylko że tym razem rozjuszony kierowca chciał Pawła przejechac na wysokości kościoła.Dosłownie przejechać bo na dużej prędkości wyprzedzał go na podwójnej ciągłej a że nie mógł się zmieścić to podjechał do niego na dosłownie kilka centymetrów.Wyglądało to naprawde niebezpiecznie.Widac że odjęło mu rozum.Do tej pory przyglądałem się tylko temu zdarzeniu jadąc troche z boku ale po tym manewrze busa krew mi się zagotowała i postanowiłem upuścić tym emocja co nieco wykrzykując kierowcy
Dobrze że nikomu nic się nie stało a naprawde nie wiele brakowało do nie szczęścia.
Reszte drogi czyli ostatnie 2 km było już spokojne.
...
Po krótkiej przerwie od roweru spowodowanej grypa postanowiłem tym razem ruszyc z chłopakami aby złapac troche świeżego powietrza.
Traska zaplanowana przez Misiaczka wiodła pieknymi terenami po zachodniej stronie odry do Ueckermunde.
Dla odmiany a raczej wygody spotkaliśmy się tym razem na głębokim o godz 9,00
Na głębokim poznałem nasz nowy nabytek :):) czyli Gryfa.
Poczekaliśmy tradycyjnie około 10 min na spóźnialskich i ruszyliśmy w droge.
Kierunek Dobieszczyn.Na granicy tradycyjnie jakaś foteczka do tego herbatka 5 min bajdurzenia i dalej w droge.
Humorki dopisywały wiec i dziwne pomysły przychodzily nam do glowy :)
Od granicy ruszyliśmy już raczej zdecydowanym tempem jakby każdy nie mógł się doczekac niemiecko-tureckiego kebaba.Do Ueckermunde dotarliśmy ze srednia 25,7km/h.
Za to w Ueckermunde snuliśmy się po mieście i szukaliśmy ciekawych miejsc do pstryknięcia.Zeszło nam z godzinke na tym snuciu się zanim dotarliśmy na karme.
Karma była słusznej wagi wiec po jedzeniu każdy był zadowolony i troszke rozleniwiony.A przecież trzeba jeszcze wrócic do domku.
W drodze powrotnej już tak nie jechaliśmy szybko zreszta na moje szczęście bo każdy kilometr dawał mi się już we znaki.Nie myślałem że pare dni choroby zabiarze mi tyle sił.Ale dałem rade :)
Zreszta dzisiejszy dzień nie tylko mi dał popalic :)
Tak że spokojnie dotarliśmy do Dobrej i tam zrobiliśmy pożegnalna fotke dzisiejszej wyprawy.
W Dobrej rozdzieliliśmy się na dwie grupy.Ja i Sargath pojechaliśmy w kierunku głębokiego a Kris Misiach i Gryf pojechali w kierunku Lubieszyna.
Jeszcze na wysokości parku Kasprowicza mielismy z Pawełem niesamowite przezycie z kerowca autobusu nr 53.
Jechaliśmy spokojnie około 25km/h gdy ten idiota zacząl na nas trabic ze mu tarasujemy droge.Nie wspomne ze w ty miejscy jest podwójna ciągła a mimo to próbował nas wyprzedzic.Na Pawła zadziałało to (wtajemniczeni co znaja Pawła wiedza o co mi chodzi )
Jak płachta na byka :)
I gdy przejeżdżaliśmy obok stojącego autobusu na przystanku małe co nieco posłał mu przez okno :).Wydawało by się że temat się zakończył tylko że tym razem rozjuszony kierowca chciał Pawła przejechac na wysokości kościoła.Dosłownie przejechać bo na dużej prędkości wyprzedzał go na podwójnej ciągłej a że nie mógł się zmieścić to podjechał do niego na dosłownie kilka centymetrów.Wyglądało to naprawde niebezpiecznie.Widac że odjęło mu rozum.Do tej pory przyglądałem się tylko temu zdarzeniu jadąc troche z boku ale po tym manewrze busa krew mi się zagotowała i postanowiłem upuścić tym emocja co nieco wykrzykując kierowcy
Dobrze że nikomu nic się nie stało a naprawde nie wiele brakowało do nie szczęścia.
Reszte drogi czyli ostatnie 2 km było już spokojne.
...
- DST 129.24km
- Czas 05:33
- VAVG 23.29km/h
- VMAX 49.44km/h
- Temperatura -2.0°C
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 29 stycznia 2011
Kategoria Traski TC_TEAM
157km-Szczecin-Nowogard
Tym razem wypadło na Nowogard :) a to dla tego że Misiacz wymyslił Rajd do Shrinka :) zreszta bardzo udany.
Godz 8,00 most długi, Szczecin.
Pogoda nie rozpieszcza, miało byc słonecznie a było wyjatkowo ponuro i mgliście.
Ruszylismy, czyli ja,Misiacz,Kris i Gadbagienny w kierunku Goleniowa.Jarek jak zawsze ma jedno słuszne tempo czyli 26-28 km/h wolnij jadąc chyba sie meczy więc nie pozostaje nam nic innego jak dorównac mu tempa.
Jedzie sie wysmienicie gdyby nie marznące palce u rak i nóg.I w tym momencie należa sie ukłony dla MIsiacza ktory starym indiańskim sposobem :)poradził cos na to.Wazelinke która dostałem uczyniła cuda w mgnieniu oka, az sie wiarzyc nie chce.A więc marznące ręce to juz przeszłość :) zostały jeszcze stopy ale z nimi porzadek zrobiłem dopiero u Shrinka .
Mkniemy dalej bo czas jest najwazniejszy.Umówilismy sie z Shrinkiem na 10.00 w Goleniowie a grunt to być słowny :)
Po drodze udało mi sie zrobic jeszcze jedna fotke
....i juz bylismy w Goleniowie.Przywitanie i poznanie sie z Shrinkiem mała gorąca herbata i dalej w droge.
Od Goleniowa do Nowogadu prowadził nas bocznymi drogami Shrink,pokazując tyle na ile było czasu ciekawe pomniki przyrody.Oto jeden z nich.
Największy buk w Polsce
W miedzy czasie,byłem w ciąglym kontakcie telefonicznym z Sargathem z którym sie umówilismy przy jeziorku w Nowogardzie.Więc ten czas na zwiedzanie był naprawde ograniczony.Gdzieś okolo godz 12,00 wpdlismy do Nowogardu z małymi przebojami na ostatnich kilometrach.(więcej w opisie u Misiacza)
a tam juz czekał na nas Paweł (sargath)
Zostalismy zaproszeni na poczestunek do domu Shrinka, tylko nikt sie nie spodziewał ze poczęstunek zamieni sie w uczte :)
Masa jedzenia i picia przewaliła sie przez stół a my niczym wygłodniałe stwory co nieco opróznilismy :):)
Zaznaczam ze zuzytych bateri i elektrolitu nie było :):)
Objedzeni i opici dośc leniwie sie ruszamy, ale musimy ruszac dalej.
Shrink zapakował sie z nami i jeszcze pare kilometrów pociągna w kierunku Maszewa.Zmęczony po wczesniejszej imprezce postanowił wracac do domku.Jeszcze tylko pamiatkowa fotka.
[url]
i dalej jedziemy sami.
Zmrok nadchodzi szybko a w zupełnch ciemnościach jedzie sie kiepsko.Więc przerwy ograniczylismy naprawde do minimum.Ciemnośc dopadła nas przed Załomiem.NIe jedzie sie łatwo,nic nie widac ciemno jak w murzyńskiej d.... .
Szczęśliwie dojeżdzamy do Dabia a tam juz widac światłość :):)
Ostatnie kilometry zreszta jak zawsze, to czas na warjacje rowerowe.KOledzy pognali do przodu a ja,hmm zostałem z klega Misiaczem (nie czesto mi sie to zdarza) bo pomyslałem sobie ze bedzie mu przykro samemu :):)
Tak więc z MIsiaczem spokojnym 25-27km/h docieramy do mostu długiego,gdzie czekaja i marzna nasi koledzy :)
[URL=www.fotosik.pl]
Na moście pożegnalna fota,co z reszta robi sie juz pomału tradycja :) uscisk dłoni i rozjezdzamy sie do domków.
Wyprawa bardzo udana,gościnnośc Shrinka i jego zonki nie do opisania.Zostaje właściwie mi w tym miejscu, jeszcze raz podziekowac,co czynie DZIĘKUJE.
A tu jeszcze filmik
...
Pozdrawiam.
Godz 8,00 most długi, Szczecin.
Pogoda nie rozpieszcza, miało byc słonecznie a było wyjatkowo ponuro i mgliście.
Ruszylismy, czyli ja,Misiacz,Kris i Gadbagienny w kierunku Goleniowa.Jarek jak zawsze ma jedno słuszne tempo czyli 26-28 km/h wolnij jadąc chyba sie meczy więc nie pozostaje nam nic innego jak dorównac mu tempa.
Jedzie sie wysmienicie gdyby nie marznące palce u rak i nóg.I w tym momencie należa sie ukłony dla MIsiacza ktory starym indiańskim sposobem :)poradził cos na to.Wazelinke która dostałem uczyniła cuda w mgnieniu oka, az sie wiarzyc nie chce.A więc marznące ręce to juz przeszłość :) zostały jeszcze stopy ale z nimi porzadek zrobiłem dopiero u Shrinka .
Mkniemy dalej bo czas jest najwazniejszy.Umówilismy sie z Shrinkiem na 10.00 w Goleniowie a grunt to być słowny :)
Po drodze udało mi sie zrobic jeszcze jedna fotke
....i juz bylismy w Goleniowie.Przywitanie i poznanie sie z Shrinkiem mała gorąca herbata i dalej w droge.
Od Goleniowa do Nowogadu prowadził nas bocznymi drogami Shrink,pokazując tyle na ile było czasu ciekawe pomniki przyrody.Oto jeden z nich.
Największy buk w Polsce
W miedzy czasie,byłem w ciąglym kontakcie telefonicznym z Sargathem z którym sie umówilismy przy jeziorku w Nowogardzie.Więc ten czas na zwiedzanie był naprawde ograniczony.Gdzieś okolo godz 12,00 wpdlismy do Nowogardu z małymi przebojami na ostatnich kilometrach.(więcej w opisie u Misiacza)
a tam juz czekał na nas Paweł (sargath)
Zostalismy zaproszeni na poczestunek do domu Shrinka, tylko nikt sie nie spodziewał ze poczęstunek zamieni sie w uczte :)
Masa jedzenia i picia przewaliła sie przez stół a my niczym wygłodniałe stwory co nieco opróznilismy :):)
Zaznaczam ze zuzytych bateri i elektrolitu nie było :):)
Objedzeni i opici dośc leniwie sie ruszamy, ale musimy ruszac dalej.
Shrink zapakował sie z nami i jeszcze pare kilometrów pociągna w kierunku Maszewa.Zmęczony po wczesniejszej imprezce postanowił wracac do domku.Jeszcze tylko pamiatkowa fotka.
[url]
i dalej jedziemy sami.
Zmrok nadchodzi szybko a w zupełnch ciemnościach jedzie sie kiepsko.Więc przerwy ograniczylismy naprawde do minimum.Ciemnośc dopadła nas przed Załomiem.NIe jedzie sie łatwo,nic nie widac ciemno jak w murzyńskiej d.... .
Szczęśliwie dojeżdzamy do Dabia a tam juz widac światłość :):)
Ostatnie kilometry zreszta jak zawsze, to czas na warjacje rowerowe.KOledzy pognali do przodu a ja,hmm zostałem z klega Misiaczem (nie czesto mi sie to zdarza) bo pomyslałem sobie ze bedzie mu przykro samemu :):)
Tak więc z MIsiaczem spokojnym 25-27km/h docieramy do mostu długiego,gdzie czekaja i marzna nasi koledzy :)
[URL=www.fotosik.pl]
Na moście pożegnalna fota,co z reszta robi sie juz pomału tradycja :) uscisk dłoni i rozjezdzamy sie do domków.
Wyprawa bardzo udana,gościnnośc Shrinka i jego zonki nie do opisania.Zostaje właściwie mi w tym miejscu, jeszcze raz podziekowac,co czynie DZIĘKUJE.
A tu jeszcze filmik
...
Pozdrawiam.
- DST 157.07km
- Czas 06:50
- VAVG 22.99km/h
- VMAX 38.73km/h
- Temperatura -3.0°C
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 22 stycznia 2011
Kategoria Traski TC_TEAM
22-01-2011 Zielonczyn
Zielonczyn-to było takie moje małe marzenie na ten rok, które się dzisiaj spełniło.Koledzy pytaja dlaczego Zielonczyn? I właściwie to sam nie wiem :) po prostu chciałem tu być.
Ruszyliśmy z mostu długiego o godzinie 9,00 w skladzie- Kris,Misiach,Gadbagienny,Sargath i ja :)
Pogoda jak to w styczniu, nie rozpieszcza ale bywalo zimniej.
Dzisiaj jest w okolicach 0 stopni.
Tempo oscyluje w granicach 25km/h, nie da się wolniej bo dzień jest krótki a i tak zapewne wrócimy o zmroku.Nie wszyscy sa z tego zadowoleni :) ale tak czy siak z każdą minuta zbliżamy się do celu. Przerw jest mało tempo stałe żeby nie zmarznąć.
W Stepnicy chcieliśmy cos ciepłego zjeść ale o tej porze roku to tylko pomarzyc :) .Udalismy się więc na molo zrobic foteczki
i Gadowi przypomnialo się ze pare kilometrów za Zielonczynem jest pyszna Pizzeria.
Długo nas nie namawial :) bo zaraz po sesji zdjęciowej już siedzieliśmy na rowerkach i kierowaliśmy się do Włocha :)
Oczywiście mina nam zrzedła jak się okazało ze Włocha już nie ma, a obecny właściciel jeszcze nie ma chęci zarabiac :) Więc zrobiliśmy w tył na lewo i obraliśmy kierunek –punkt widokowy Zielonczyn.
Żeby czasami nie było za pieknie , więc wieża widokowa zamknieta :)
Naszczęście nie byli w stanie zamknąc tarasu widokowego.I to było jak narazie nasze jedyne szczęście.
Pare fotek i filmików, ciepła herbata i dalej w droge
Postanowiliśmy wracać ta sama droga z jednym ale,ze wjedziemy do Goleniowa zjeść cos ciepłego.Tym razem Gad, objeżdzony w pobliskich jadłodajniach zaproponował nam pyszne zapiekanki przy dworcu.I znów koryto zamknięte.pech to pech.:):)
Ale kierując się do dworca po drodze widzieliśmy otwartego kebaba wiec nie zastanawiając się ani chwili dłużej czym prędzej udaliśmy się do niego :)
Wreście cos ciepłego do jedzenia :)
Ja powiem jeszcze tak, to że cieple, to chyba normalne ale ze tak ogromna porcja miesa to już chyba nie normalne :)
Szok,szok i jeszcze raz szok !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Te miejce można polecic z czystym sumieniem.( mam nadzieje ze wiecej na ten temat przeczytacie na blogo Misiaczka)
Obżarci na maksa, ale zadowoleni ruszamy dalej w droge.Jeszcze po drodze kilka kruciutkich przerw na siusianie i już Szczecin.Na moście długim wspólna fota i każdy rozjezdza się w swoja strone do domku.
a tu jeszcze takie pzerobione :)
Jako że ja i Sargath mieszkamy koło siebie więc wracamy razem.
Pawłowi chyba było jeszcze mało :) bo wpadł na pomysł żeby jeszcze dokręcic pare kilometrów wiec zamiast pojechac od razu do domku udaliśmy się okrężna droga przy byłej stoczni aby dokręcic te pare km :)
No i dokręciliśmy :)
Właściwie to by było na tyle ,gdyby nie filmik na koniec :):)
..
Pozdrawiam.
Ruszyliśmy z mostu długiego o godzinie 9,00 w skladzie- Kris,Misiach,Gadbagienny,Sargath i ja :)
Pogoda jak to w styczniu, nie rozpieszcza ale bywalo zimniej.
Dzisiaj jest w okolicach 0 stopni.
Tempo oscyluje w granicach 25km/h, nie da się wolniej bo dzień jest krótki a i tak zapewne wrócimy o zmroku.Nie wszyscy sa z tego zadowoleni :) ale tak czy siak z każdą minuta zbliżamy się do celu. Przerw jest mało tempo stałe żeby nie zmarznąć.
W Stepnicy chcieliśmy cos ciepłego zjeść ale o tej porze roku to tylko pomarzyc :) .Udalismy się więc na molo zrobic foteczki
i Gadowi przypomnialo się ze pare kilometrów za Zielonczynem jest pyszna Pizzeria.
Długo nas nie namawial :) bo zaraz po sesji zdjęciowej już siedzieliśmy na rowerkach i kierowaliśmy się do Włocha :)
Oczywiście mina nam zrzedła jak się okazało ze Włocha już nie ma, a obecny właściciel jeszcze nie ma chęci zarabiac :) Więc zrobiliśmy w tył na lewo i obraliśmy kierunek –punkt widokowy Zielonczyn.
Żeby czasami nie było za pieknie , więc wieża widokowa zamknieta :)
Naszczęście nie byli w stanie zamknąc tarasu widokowego.I to było jak narazie nasze jedyne szczęście.
Pare fotek i filmików, ciepła herbata i dalej w droge
Postanowiliśmy wracać ta sama droga z jednym ale,ze wjedziemy do Goleniowa zjeść cos ciepłego.Tym razem Gad, objeżdzony w pobliskich jadłodajniach zaproponował nam pyszne zapiekanki przy dworcu.I znów koryto zamknięte.pech to pech.:):)
Ale kierując się do dworca po drodze widzieliśmy otwartego kebaba wiec nie zastanawiając się ani chwili dłużej czym prędzej udaliśmy się do niego :)
Wreście cos ciepłego do jedzenia :)
Ja powiem jeszcze tak, to że cieple, to chyba normalne ale ze tak ogromna porcja miesa to już chyba nie normalne :)
Szok,szok i jeszcze raz szok !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Te miejce można polecic z czystym sumieniem.( mam nadzieje ze wiecej na ten temat przeczytacie na blogo Misiaczka)
Obżarci na maksa, ale zadowoleni ruszamy dalej w droge.Jeszcze po drodze kilka kruciutkich przerw na siusianie i już Szczecin.Na moście długim wspólna fota i każdy rozjezdza się w swoja strone do domku.
a tu jeszcze takie pzerobione :)
Jako że ja i Sargath mieszkamy koło siebie więc wracamy razem.
Pawłowi chyba było jeszcze mało :) bo wpadł na pomysł żeby jeszcze dokręcic pare kilometrów wiec zamiast pojechac od razu do domku udaliśmy się okrężna droga przy byłej stoczni aby dokręcic te pare km :)
No i dokręciliśmy :)
Właściwie to by było na tyle ,gdyby nie filmik na koniec :):)
..
Pozdrawiam.
- DST 152.60km
- Czas 06:33
- VAVG 23.30km/h
- VMAX 37.44km/h
- Temperatura 0.0°C
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 15 stycznia 2011
Kategoria Traski TC_TEAM
15-01-2011
15-01-2011 godz 10,00 Szczecin-Rajski ogród tu się spotykamy aby przejechac w sobotni poranek pare kilometrów.Pogoda nam dopisuje, humory są i co najważniejsze checi.
Obieramy kierunek Dobieszczyn. Pierwsze kilometry jedzie się po czarnym asfalcie w miare sucho, ruch mały ,jest ok.
Pierwsza przerwa na posiłek.
Zjazd w lesna droge- lód, woda i druga gleba w tym roku :)
A tu caly TC-TEAM + honorowy gość.
Dopiero na odcinku Tanowo-Dobieszczyn zaczyna się breja, koleiny lodowe i kałuże i tak az do granicy.A od granicy cudowne odśnieżenie :D i znów piękna czarna nawierzchnia.
Na odciku Glasshuette Kris złapał gume i gdy odpoczywaliśmy,on musiał się uwijać przy zmianie detki. I jak zawsze nasz Misiacz ma zawsze to co jest potrzebne ,dzisiaj były to kombinerki.
A ze Kris ma już w tym wprawe poszło mu szybko wiec ruszyliśmy dalej. Nastepna przerwa to Loecknitz i zakupy płynów chmielowych.
..
A tu jeszcze jedna foteczka :)
Dalej to już dluga prosta droga do granicy.W sumie to się nic więcej nie wydarzyło.
W Dołujach,ja z Krisem pojechałem na Mierzyn a Gad i Misiacz na Przecław.
Ale nie bylibyśmy soba, gdybyśmy się nie upierdzielili na ostatnich kilometrach.Dalismy czadu na maksa do ostatniego tchu :) Na prostej dawaliśmy ponad 40km/h a maksymalnie pociągnęliśmy 60km/h,oj się działo :)
No i jeszcze traska :)
?129510647064949#lat=53.4668&lng=14.49371&zoom=10&type=2
Obieramy kierunek Dobieszczyn. Pierwsze kilometry jedzie się po czarnym asfalcie w miare sucho, ruch mały ,jest ok.
Pierwsza przerwa na posiłek.
Zjazd w lesna droge- lód, woda i druga gleba w tym roku :)
A tu caly TC-TEAM + honorowy gość.
Dopiero na odcinku Tanowo-Dobieszczyn zaczyna się breja, koleiny lodowe i kałuże i tak az do granicy.A od granicy cudowne odśnieżenie :D i znów piękna czarna nawierzchnia.
Na odciku Glasshuette Kris złapał gume i gdy odpoczywaliśmy,on musiał się uwijać przy zmianie detki. I jak zawsze nasz Misiacz ma zawsze to co jest potrzebne ,dzisiaj były to kombinerki.
A ze Kris ma już w tym wprawe poszło mu szybko wiec ruszyliśmy dalej. Nastepna przerwa to Loecknitz i zakupy płynów chmielowych.
..
A tu jeszcze jedna foteczka :)
Dalej to już dluga prosta droga do granicy.W sumie to się nic więcej nie wydarzyło.
W Dołujach,ja z Krisem pojechałem na Mierzyn a Gad i Misiacz na Przecław.
Ale nie bylibyśmy soba, gdybyśmy się nie upierdzielili na ostatnich kilometrach.Dalismy czadu na maksa do ostatniego tchu :) Na prostej dawaliśmy ponad 40km/h a maksymalnie pociągnęliśmy 60km/h,oj się działo :)
No i jeszcze traska :)
?129510647064949#lat=53.4668&lng=14.49371&zoom=10&type=2
- DST 84.73km
- Czas 03:30
- VAVG 24.21km/h
- VMAX 60.84km/h
- Temperatura 7.0°C
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 30 października 2010
Kategoria Traski TC_TEAM
Do Altwarp
A oto i nasza traska
?128846124877680
Co do opisu traski to mam wyjątkowego lenia zwlekam juz z trzeci dzień i nic się w głowie nie lęgnie.Najsensowniej bedzie odesłac do http://misiacz.bikestats.pl/index.php?category=3906
a ja zamieszcze tylko pare zdjęć :)
?128846124877680
Co do opisu traski to mam wyjątkowego lenia zwlekam juz z trzeci dzień i nic się w głowie nie lęgnie.Najsensowniej bedzie odesłac do http://misiacz.bikestats.pl/index.php?category=3906
a ja zamieszcze tylko pare zdjęć :)
- DST 123.39km
- Czas 05:30
- VAVG 22.43km/h
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze