Wpisy archiwalne w kategorii
Szczeciński Rajd BS
Dystans całkowity: | 1066.20 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 48:33 |
Średnia prędkość: | 21.96 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.48 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 188 (106 %) |
Liczba aktywności: | 10 |
Średnio na aktywność: | 106.62 km i 4h 51m |
Więcej statystyk |
Sobota, 9 marca 2013
Kategoria Szczeciński Rajd BS
Trasa nr 18
Trasa bardzo męcząca. Mimo nie wielu kilometrów jestem okropnie zmęczony.
Coś mi sie wydaje że Gadzik chce mnie zajezdzić :D
- DST 87.49km
- Czas 04:05
- VAVG 21.43km/h
- VMAX 45.00km/h
- Temperatura 1.5°C
- HRmax 174 ( 98%)
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 16 lutego 2013
Kategoria Szczeciński Rajd BS
Trasa nr 15
Na moście długim pojawiło sie 4 pozytywnie zakręconych rowerzystów.Kolejnych 2 dojechało w zdrojach. Trasa zaplanowana przez Gadzika,a czas zaplanowany przez zony spowodował że od startu do mety toczylismy walke z czasem. Nikt nie narzekał choc na pogode mozna by było bo opadająca mgła z początku troszke nas moczyła.
Ale po wjezdzie do lasu było juz ok. W lesie nawierzchnia bardzo dobra do jazdy rowerem.Bez sniegu i bez lodu woda jeszcze nie stoi w koleinach a sam szutr jest lekko wilgoty i zbity co daje naprawsde swietne warunki do jazdy.
Na wysokości Morzyczyna troszke sie rozciągnęliśmy przez co stracilismy dwóch zawodników Andrzeja i Roberta. W związku z tym że wcześniej uzgodnione było że w razie czego mamy nie czekać tylko dalej jechać.Odczekaliśmy z 5 min i ruszylismy dalej. W okolicy Sawna pomału opadał nam z sił Marcin.Z tego co pamiętam to pierwsza trasa w tym roku kolegi więc miał prawo podupadać na zdrowiu.
Skróty do Łęska droga polna pokonywaliśmy w tempie 20 km/h dawaliśmy odpocząć koledze a dzieki temu gdy wyjechaliśmy na asfalt spotkaliśmy przed Kliniskami Andrzeja i Roberta :)
Teraz już w komplecie cielismy sfalt :) po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze na kawkę i pączka.Pogadalismy pare minutek i ruszyliśmy dalej.
Po drodze pożegnaliśmy jednego z Andrzejów w Załomiu i Marcina w Dabiu, wrzuciliśmy piaty bieg i ruszyliśmy do domku :)
Trasa miała być pagórkowata i szybka i taka była.Gadzik spisał się na 100%
Dziś jechało mi się wyśmienicie bo noga podawała należycie . hehehhe
- DST 110.70km
- Czas 04:36
- VAVG 24.07km/h
- VMAX 44.00km/h
- Temperatura 1.6°C
- HRmax 181 (102%)
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 10 lutego 2013
Kategoria Szczeciński Rajd BS
Trasa nr 10
Jazda z Gryfem i Gadzikiem.
Tempo do Krajnika dalekie od sportowego.Po drodze kilka przerw na herbatkę i kanapkę a w Krajniku gorącą zupę.
Wjazd przez Zatoń Dolną na najwyzszą górke na trasie.(ciekawy podjazd :):))
W drodze powrotnej jazda bardziej sportowa przez co czas i kilometry mijaja bardzo szybko. Pozegnanie Gryfa w Gartz i z tego co pamietam rzucił na mnie klątwe :) bo za pare kilometrów złapałem pierwsza "gumę" ale na kilku pompowaniach dojechałem do Rosówka. W Rosówku szybka wymiana dętki. Kolejna "guma" na rondzie Hakena. I znów trzeba było pompować co pare kilometrów.Powietrza starczało na 2.5 km a póżniej rzucało jak na lodzie.Styrany juz trasa i tym pompowaniem doturlałem sie do Kolumba do stacji.Porządne pompowanie starczyło az do stacji paliwowej na wilczej.Gdzie zauważyłem że i z przodu zrobiło sie miękko :(
Kolejne doładowanie starczyło juz do domku ale czeka mnie wymiana dwóch dętek.A może nawet wymiana ogumienia.
- DST 136.80km
- Czas 05:48
- VAVG 23.59km/h
- VMAX 41.20km/h
- Temperatura -2.0°C
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 9 lutego 2013
Kategoria Szczeciński Rajd BS
Trasa nr 9
Trasa przejechana zgodnie z planem. Troszkę nas zaskoczył śnieg u zachodnich sąsiadów.Chwilami było go 10 cm a dziś w większości były szutry więc było troszke ciężko i zapewne niebezpiecznie.Kilku chłopaków zaliczyło glebę ale nic im sie nie stało. Tempo oscylowało w większości trasy na granicy 12km/h tam gdzie był asfalt podkręcaliśmy do 25. A i tak dostałem opierdziel że za szybko.:)
- DST 96.27km
- Czas 05:25
- VAVG 17.77km/h
- VMAX 43.60km/h
- Temperatura -1.5°C
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 26 grudnia 2012
Kategoria Szczeciński Rajd BS
Trasa nr 88
W swiatecznych nastrojach i tempie, przejechane pare kilometrów w gronie starych i nowych braci rowerowych.:)
- DST 80.51km
- Czas 03:43
- VAVG 21.66km/h
- VMAX 43.10km/h
- Temperatura 6.0°C
- HRmax 188 (106%)
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 16 kwietnia 2011
Kategoria Szczeciński Rajd BS
Międzyzdroje
Do tej wycieczki szykowaliśmy się jak sójka za morze. Niby chętnie ale bez większego zaangażowania organizatora :). Planów jeszcze w piątek było co najmniej trzy :)
Pierwszy to chyba Ińsko, drugi to Międzyzdroje, a trzeci do Schwedt i jeszcze gdzieś tam dalej. Jedyne co było pewne to to że chcemy przejechać 200 km.
Ostatecznie padło na Międzyzdroje.
Tak więc w sobotę o godz.9.00 spotkaliśmy się na Moście Długim aby wyruszyć nad morze.
Skład ekipy to jurektc, Sargath, Rammzes, Gryf i Gadbagienny :) a tu na fotce gościnnie Misiacz który udal sie do Schwedt.
Grafiątko przywlekło się do nas z Gryfina dla spędzenia paru godzin na rowerze w miłym towarzystwie :):).
Tempo miało być spacerowe i takie było ale z tego co pamiętam to chyba tylko do Klinisk bo później skoczyliśmy na tempo turystyczne do czego w głównej mierze przyczynił się Rammzes :).
Dzisiaj temu chłopakowi ewidentnie chciało się kręcić więc wskoczył na czoło włączył coś około 28-29 i jechał i jechał :). Sprzeciwów nie było. Pogoda była piękna wiaterek zawiewał lekko w plecy więc przyjemność z jazdy była ogromna. Do Zielonczyna zrobiliśmy chyba dwa postoje. Takie na batonika kanapkę czy rozbieranki :)
W Zielonczynie zajechaliśmy na taras widokowy bo takie miał zyczenie Sargath.
Prawde mówiąc byłem przeciwny temu pomysłowi ponieważ Gryf był na kolarce ale zostałem przegłosowany :) ,więc trzeba było wjechać :) na ten taras po kamienistej obsypanej liśćmi drodze. Jak się póżniej okazało nie wszyscy mieli szczęście szczęśliwie wjechac na góre.:((
Nasz twardziel twardzieli balansując między szlabanem a drzewami pośliznął się na liściach i pierdyknął nogą w szlaban ałłł,musiało to zaboleć :(
Na tarsie zrobiliśmy pare fotek posililiśmy się troszeczkę i ruszyliśmy dalej w drogę.
Droga na Międzyzdroje przebiegała bez większego problemu czyli sprawnie i przyjemnie. Dopiero przed samymi Międzyzdrojami na tych wzniesieniach zrobiło się całkiem nie ciekawie. Było niby z górki a trzeba było ostro kręcić bo wiaterek tym razem wiał nam prosto w twarz. A trzeba przyznać że te górki sa całkiem spore. I właśnie wtedy przeszła mi pierwsza myśl o powrocie, czyli jak ja podjadę pod te górki :).
Ale na powrót jeszcze nie czas :) bo najpierw trzeba dojechać do Międzyzdroi.
Wlekliśmy się tak jeszcze kilka kilometrów aż dotarliśmy do celu :) a była to godzina 14.10
Morze,rybka,kebab :) kawka,czyli kilkanaście minut odpoczynku na jedzonko potem molo,kilka fotek i już wybiła godzina 15.00
Trzeba się zbierać bo do domku daleko.
Ja z Jarkiem wracamy rowerami (jak to Jarek powiedział ze sknerstwa) ale ja bym to ujął inaczej,po prostu był taki plan.:)
A Sargath,Gryf i Rammzes wracaja pociągiem.
Wybija tym razem godzina 15.10 i startujemy. Planujemy że będziemy jechać 25 km/h ale jak się później okazało, że jak dwóch wariatów się spotka na rowerach to obiecanki cacanki a głupiemu radość .Wcześniejsze obawy przed tymi górkami gdzieś szybko się rozwiały bo wiaterek w plecy pomagał nam je pokonywać bez większego problemu :) Właściwie to cała droga powrotna przebiegała bez większego problemu :). Zrobiliśmy chyba trzy krótkie przerwy takie na uzupełnienie płynów w bidonach kupieniu czegoś do picia i mleczka w tubce :) na podrasowanie kondycji i ograniczaliśmy się tylko do kręcenia.
O godz 18.59 byliśmy już na Moście Długim :)
Po prostu Rewelka :):):):)
Nie powiem że było lekko łatwo i przyjemnie ale daliśmy rade :)
Pierwszy to chyba Ińsko, drugi to Międzyzdroje, a trzeci do Schwedt i jeszcze gdzieś tam dalej. Jedyne co było pewne to to że chcemy przejechać 200 km.
Ostatecznie padło na Międzyzdroje.
Tak więc w sobotę o godz.9.00 spotkaliśmy się na Moście Długim aby wyruszyć nad morze.
Skład ekipy to jurektc, Sargath, Rammzes, Gryf i Gadbagienny :) a tu na fotce gościnnie Misiacz który udal sie do Schwedt.
Grafiątko przywlekło się do nas z Gryfina dla spędzenia paru godzin na rowerze w miłym towarzystwie :):).
Tempo miało być spacerowe i takie było ale z tego co pamiętam to chyba tylko do Klinisk bo później skoczyliśmy na tempo turystyczne do czego w głównej mierze przyczynił się Rammzes :).
Dzisiaj temu chłopakowi ewidentnie chciało się kręcić więc wskoczył na czoło włączył coś około 28-29 i jechał i jechał :). Sprzeciwów nie było. Pogoda była piękna wiaterek zawiewał lekko w plecy więc przyjemność z jazdy była ogromna. Do Zielonczyna zrobiliśmy chyba dwa postoje. Takie na batonika kanapkę czy rozbieranki :)
W Zielonczynie zajechaliśmy na taras widokowy bo takie miał zyczenie Sargath.
Prawde mówiąc byłem przeciwny temu pomysłowi ponieważ Gryf był na kolarce ale zostałem przegłosowany :) ,więc trzeba było wjechać :) na ten taras po kamienistej obsypanej liśćmi drodze. Jak się póżniej okazało nie wszyscy mieli szczęście szczęśliwie wjechac na góre.:((
Nasz twardziel twardzieli balansując między szlabanem a drzewami pośliznął się na liściach i pierdyknął nogą w szlaban ałłł,musiało to zaboleć :(
Na tarsie zrobiliśmy pare fotek posililiśmy się troszeczkę i ruszyliśmy dalej w drogę.
Droga na Międzyzdroje przebiegała bez większego problemu czyli sprawnie i przyjemnie. Dopiero przed samymi Międzyzdrojami na tych wzniesieniach zrobiło się całkiem nie ciekawie. Było niby z górki a trzeba było ostro kręcić bo wiaterek tym razem wiał nam prosto w twarz. A trzeba przyznać że te górki sa całkiem spore. I właśnie wtedy przeszła mi pierwsza myśl o powrocie, czyli jak ja podjadę pod te górki :).
Ale na powrót jeszcze nie czas :) bo najpierw trzeba dojechać do Międzyzdroi.
Wlekliśmy się tak jeszcze kilka kilometrów aż dotarliśmy do celu :) a była to godzina 14.10
Morze,rybka,kebab :) kawka,czyli kilkanaście minut odpoczynku na jedzonko potem molo,kilka fotek i już wybiła godzina 15.00
Trzeba się zbierać bo do domku daleko.
Ja z Jarkiem wracamy rowerami (jak to Jarek powiedział ze sknerstwa) ale ja bym to ujął inaczej,po prostu był taki plan.:)
A Sargath,Gryf i Rammzes wracaja pociągiem.
Wybija tym razem godzina 15.10 i startujemy. Planujemy że będziemy jechać 25 km/h ale jak się później okazało, że jak dwóch wariatów się spotka na rowerach to obiecanki cacanki a głupiemu radość .Wcześniejsze obawy przed tymi górkami gdzieś szybko się rozwiały bo wiaterek w plecy pomagał nam je pokonywać bez większego problemu :) Właściwie to cała droga powrotna przebiegała bez większego problemu :). Zrobiliśmy chyba trzy krótkie przerwy takie na uzupełnienie płynów w bidonach kupieniu czegoś do picia i mleczka w tubce :) na podrasowanie kondycji i ograniczaliśmy się tylko do kręcenia.
O godz 18.59 byliśmy już na Moście Długim :)
Po prostu Rewelka :):):):)
Nie powiem że było lekko łatwo i przyjemnie ale daliśmy rade :)
- DST 213.27km
- Czas 08:11
- VAVG 26.06km/h
- VMAX 42.06km/h
- Temperatura 12.0°C
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 26 lutego 2011
Kategoria Szczeciński Rajd BS, Traski TC_TEAM
Dookoła Miedwia
Dookoła Miedwia.
Po wczorajszym jedno osobowym wypadzie do Bani byłem przekonany że tym razem odpuszczę wspólny wypad nad jezioro Miedwie ponieważ byłem skrajnie wykończony. Prawde mówiąc decyzja zapadła dopiero po telefonie Sargatha, bo właśnie wtedy dałem się namówić.:)
A więc tradycyjnie godz 9,00 most długi.
Dołącza do nas pare nowych twarzy, czyli Odysseus i Lewy89.
No i czas w drogę.
Tempo jest spokojne a nawet turystyczne mimo że temperatura nie rozpieszcza bo jest -7
Jak zawsze Gad na czele a my schowani za nim jak owce za baranem :)
W drodze do Dąbia dołącza do nas jeszcze AreG i już w komplecie snujemy się dalej. Właściwie to tempo nadawał AreG i oscylowało około 26km/h. Tak jadąc myślałem sobie że nikt nie chce z nami jeździć bo za szybko jeździmy, a tu każdy nowy co dołącza podkręca tempo i wyciska z siebie siódme poty. Wygląda na to że bada „teren” :)
To samo dotyczy Lewego89 ,widać że chłopak potrafi kręcić bo tez przez dłuższy czas szarżował na czele. Jedynie Odysseus przez pierwsze naście kilometrów jechał spokojnie ale już pierwsze gruntówki obudziły w nim prawdziwego Cyborga :) i pokazał że rower jest mu nie obcy :)
Gorszymi bądź lepszymi drogami ale ciągle do przodu kierujemy się do celu.
Do celu który w końcu zostaje osiągnięty.
Na Miedwiu porobiliśmy trochę fotek zjedliśmy kanapki, batony, popiliśmy ciepłą herbata pożegnaliśmy Gadabagiennego bo ten twardziel kierował się na imprezę do Łobza i ruszyliśmy dalej w drogę. No prawie ruszyliśmy bo niedźwiedzie chodzą własnymi ścieżkami i jeden z nich znikł nam z oczu :)
Więc zatrzymaliśmy się po paru metrach i czekaliśmy na klege, ale czekanie się dłużyło wiec próbowałem się do klegi dodzwonić ale jak telefon wozi się w sakwie to można sobie podzwonić :)
Po odczekaniu z 5 min ruszyliśmy w drogę z nadzieja ze gdzieś się odnajdziemy i ledwo co się ruszyliśmy a oddzwonił Misiacz że jedzie w kierunku Skalina. No, ten Skalin to prawie po drodze wiec po małej korekcie spotkaliśmy się w Koszewku.
Jak widac jedni się martwią ,czekają a drudzy jada do przodu :)
Tym razem już w grupie objeżdżamy Miedwie, a jeszcze przy Dworku Hetmańskim robimy wspólna fotkę ze statywu Misiacza czyli świetlisto białego KTM-a.
Jeszcze kawałek polnej drogi i wjeżdżamy na piękny asfalcik czyli drogę E65 do tego wiatr w plecy uśmiech na twarzy i tylko patrzymy jak kręcą się liczniki :).AreG niestety spłaca teraz pierwsze kilometry szarżowania i buja się na końcu peletonu ale nie zostawiamy go na pożarcie psom tylko cierpliwie czekamy :) I tak bujamy się do Kołowa a tam na górkach Odysseus pokazał lwi pazur. Ciężko mi było dorównać mu tempa ale z wielkim wysiłkiem starałem się razem z Sargathem i Lewym89 :). Chłopak pod Gorki ma takiego speeda że az miło :), prawdziwy Cyborg.Za to z górki Misiacz pokazał jak należy zjeżdżać :) Piękna była jego pozycja zjazdowa i prędkość na liczniku :)
Jak widać każdy jedzie ta jak lubi :)
Na zjeździe grupa się posypała :) i dopiero na poznańskiej stworzyliśmy całość teamu :).
A że poznańska długa to jeszcze raz się na niej pogubiliśmy :) bo jak przycisną Odysseus to jeszcze tylko mi i Sargathowi udało nam się dorównać jemu koła. Resztę ekipy mniej lub bardziej turystycznie pojechała na skróty i jak się okazało dla nas szczęśliwie bo spotkaliśmy po drodze AreG-a Lewego89 a później Misiaczka :)
Tak więc ja się ze wszystkimi pożegnałem :)
Resztę drogi razem z Sargathem wlekliśmy się do domku bez większych przygód.
...
Pozdrawiam.
Po wczorajszym jedno osobowym wypadzie do Bani byłem przekonany że tym razem odpuszczę wspólny wypad nad jezioro Miedwie ponieważ byłem skrajnie wykończony. Prawde mówiąc decyzja zapadła dopiero po telefonie Sargatha, bo właśnie wtedy dałem się namówić.:)
A więc tradycyjnie godz 9,00 most długi.
Dołącza do nas pare nowych twarzy, czyli Odysseus i Lewy89.
No i czas w drogę.
Tempo jest spokojne a nawet turystyczne mimo że temperatura nie rozpieszcza bo jest -7
Jak zawsze Gad na czele a my schowani za nim jak owce za baranem :)
W drodze do Dąbia dołącza do nas jeszcze AreG i już w komplecie snujemy się dalej. Właściwie to tempo nadawał AreG i oscylowało około 26km/h. Tak jadąc myślałem sobie że nikt nie chce z nami jeździć bo za szybko jeździmy, a tu każdy nowy co dołącza podkręca tempo i wyciska z siebie siódme poty. Wygląda na to że bada „teren” :)
To samo dotyczy Lewego89 ,widać że chłopak potrafi kręcić bo tez przez dłuższy czas szarżował na czele. Jedynie Odysseus przez pierwsze naście kilometrów jechał spokojnie ale już pierwsze gruntówki obudziły w nim prawdziwego Cyborga :) i pokazał że rower jest mu nie obcy :)
Gorszymi bądź lepszymi drogami ale ciągle do przodu kierujemy się do celu.
Do celu który w końcu zostaje osiągnięty.
Na Miedwiu porobiliśmy trochę fotek zjedliśmy kanapki, batony, popiliśmy ciepłą herbata pożegnaliśmy Gadabagiennego bo ten twardziel kierował się na imprezę do Łobza i ruszyliśmy dalej w drogę. No prawie ruszyliśmy bo niedźwiedzie chodzą własnymi ścieżkami i jeden z nich znikł nam z oczu :)
Więc zatrzymaliśmy się po paru metrach i czekaliśmy na klege, ale czekanie się dłużyło wiec próbowałem się do klegi dodzwonić ale jak telefon wozi się w sakwie to można sobie podzwonić :)
Po odczekaniu z 5 min ruszyliśmy w drogę z nadzieja ze gdzieś się odnajdziemy i ledwo co się ruszyliśmy a oddzwonił Misiacz że jedzie w kierunku Skalina. No, ten Skalin to prawie po drodze wiec po małej korekcie spotkaliśmy się w Koszewku.
Jak widac jedni się martwią ,czekają a drudzy jada do przodu :)
Tym razem już w grupie objeżdżamy Miedwie, a jeszcze przy Dworku Hetmańskim robimy wspólna fotkę ze statywu Misiacza czyli świetlisto białego KTM-a.
Jeszcze kawałek polnej drogi i wjeżdżamy na piękny asfalcik czyli drogę E65 do tego wiatr w plecy uśmiech na twarzy i tylko patrzymy jak kręcą się liczniki :).AreG niestety spłaca teraz pierwsze kilometry szarżowania i buja się na końcu peletonu ale nie zostawiamy go na pożarcie psom tylko cierpliwie czekamy :) I tak bujamy się do Kołowa a tam na górkach Odysseus pokazał lwi pazur. Ciężko mi było dorównać mu tempa ale z wielkim wysiłkiem starałem się razem z Sargathem i Lewym89 :). Chłopak pod Gorki ma takiego speeda że az miło :), prawdziwy Cyborg.Za to z górki Misiacz pokazał jak należy zjeżdżać :) Piękna była jego pozycja zjazdowa i prędkość na liczniku :)
Jak widać każdy jedzie ta jak lubi :)
Na zjeździe grupa się posypała :) i dopiero na poznańskiej stworzyliśmy całość teamu :).
A że poznańska długa to jeszcze raz się na niej pogubiliśmy :) bo jak przycisną Odysseus to jeszcze tylko mi i Sargathowi udało nam się dorównać jemu koła. Resztę ekipy mniej lub bardziej turystycznie pojechała na skróty i jak się okazało dla nas szczęśliwie bo spotkaliśmy po drodze AreG-a Lewego89 a później Misiaczka :)
Tak więc ja się ze wszystkimi pożegnałem :)
Resztę drogi razem z Sargathem wlekliśmy się do domku bez większych przygód.
...
Pozdrawiam.
- DST 119.04km
- Czas 05:33
- VAVG 21.45km/h
- VMAX 53.48km/h
- Temperatura -3.0°C
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 2 grudnia 2010
Kategoria Szczeciński Rajd BS
Barbórka :) :)
Z okazji Barbórki.
Ten dzień na pewno nie należy do typowo rowerowych ale co się nie robi dla ukochanego roweru :).Mimo -5 stopniwego mrozu ruszam na umówiony punkt startowy na Głębokie po drodze zgarniając Arka z Emili Plater. Gdy dojeżdżamy na umówione miejsce czeka na nas już Jarek „Gad” a zaraz za nami wjeżdża pan z RS niestety nie przedstawiliśmy się sobie więc jego imienia nie znam a zaraz po nim Paweł „Sargath” i Paweł „Misiacz”
Czekamy jeszcze pare minut na zbłąkane dusze ale niestety więcej nikt się nie pojawił więc ruszamy ku celu a tym razem to Locknitz.A tak dokładnie zamienic puste na pełne :)
Właściwie bez większego problemu przejeżdżamy odcinek do Dobrej ale odcinek Dobra –Buk jest słabo odśnieżony i tam nasze kozy a przede wszystkim Misiaczka koza ma nie małe problemy. Ale i te trudności mamy już za sobą. Pierwsza przerwa techniczna jest na granicy w obecności panów w zielonych mundurach co prawda siedzą w swojej gablocie ale są i czuwają nad porzadkiem, a nasza przerwa trwa może z 3 min i ruszamy dalej.
Z tego co pamiętam więcej przerw nie było az do Locknitz.
W Locknitz przerwa na wymianę butelek gorący kubek kanapke i dalej w droge do domku.
Pogoda nie rozpieszcza wiec ciśniemy do domku właściwie bez przerwy,oj skłamałbym raz zobaczyłem cos co chciałem uwiecznić na kliszy wiec przerwa trwał tylko tyle ile zrobienie zdjęcia i dalej w drogę.
A teraz siedze i zastanawiam się dlaczego zabraklo czasu na „turystyke” właściwie to targałem ze sobą nawet statyw bo w planie było focenie a uzyłem go tylko jeden raz i to na starcie na Głębokim. Więc golym okiem widac ze gdzieś został popełniony błąd.
Ale nad rozlanym mlekiem nie będziemy już rozpaczać a jedynie przy rozlewanym browarku wspomnimy zmarznięte palce :)
Właściwie więcej nie ma co pisać bo nic się więcej nie wydarzyło a tradycyjnie na koniec zamieszczam pare fotek
A ta fotecza njbardziej mi sie podoba.
Ten dzień na pewno nie należy do typowo rowerowych ale co się nie robi dla ukochanego roweru :).Mimo -5 stopniwego mrozu ruszam na umówiony punkt startowy na Głębokie po drodze zgarniając Arka z Emili Plater. Gdy dojeżdżamy na umówione miejsce czeka na nas już Jarek „Gad” a zaraz za nami wjeżdża pan z RS niestety nie przedstawiliśmy się sobie więc jego imienia nie znam a zaraz po nim Paweł „Sargath” i Paweł „Misiacz”
Czekamy jeszcze pare minut na zbłąkane dusze ale niestety więcej nikt się nie pojawił więc ruszamy ku celu a tym razem to Locknitz.A tak dokładnie zamienic puste na pełne :)
Właściwie bez większego problemu przejeżdżamy odcinek do Dobrej ale odcinek Dobra –Buk jest słabo odśnieżony i tam nasze kozy a przede wszystkim Misiaczka koza ma nie małe problemy. Ale i te trudności mamy już za sobą. Pierwsza przerwa techniczna jest na granicy w obecności panów w zielonych mundurach co prawda siedzą w swojej gablocie ale są i czuwają nad porzadkiem, a nasza przerwa trwa może z 3 min i ruszamy dalej.
Z tego co pamiętam więcej przerw nie było az do Locknitz.
W Locknitz przerwa na wymianę butelek gorący kubek kanapke i dalej w droge do domku.
Pogoda nie rozpieszcza wiec ciśniemy do domku właściwie bez przerwy,oj skłamałbym raz zobaczyłem cos co chciałem uwiecznić na kliszy wiec przerwa trwał tylko tyle ile zrobienie zdjęcia i dalej w drogę.
A teraz siedze i zastanawiam się dlaczego zabraklo czasu na „turystyke” właściwie to targałem ze sobą nawet statyw bo w planie było focenie a uzyłem go tylko jeden raz i to na starcie na Głębokim. Więc golym okiem widac ze gdzieś został popełniony błąd.
Ale nad rozlanym mlekiem nie będziemy już rozpaczać a jedynie przy rozlewanym browarku wspomnimy zmarznięte palce :)
Właściwie więcej nie ma co pisać bo nic się więcej nie wydarzyło a tradycyjnie na koniec zamieszczam pare fotek
A ta fotecza njbardziej mi sie podoba.
- DST 63.67km
- Czas 03:08
- VAVG 20.32km/h
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 28 listopada 2010
Kategoria Szczeciński Rajd BS
Jezioro Piaski
Dzień roku Pańskiego 2010.
Weekend bez roweru to nie weekend wiec i tym razem zaplanowaliśmy małe rowerowe tourne pod nazwa"Drugi Szczeciński Rajd Bikestats .Jako ze ostatnim razem mape traski dnia posiadał Misiacz więc tym razem dla odmiany stery przejął Sargath.
A ze to klasyczny błotniak :) więc trasa przebiegała z dala od uczęszczanych dróg asfaltowych i wiła się polnymi duktami.
Całe szczęscie ze szanowna pani natura skuła koleiny blota i wypasione kałuze w przejezdna droge dla szanownego grona :)
Tak wiec w tym szanownym gronie poruszamy się wzdłuż Głębokiego a pózniej czerwonym szlakiem do Bartoszowa gdzie uzupełniamy brakujące zapasy w sklepie spożywczym.
Dalej droga ciagnie się również polnymi sciezkami aż do Tanowa gdzie w końcu wjeżdżamy na asfalt.Przejechalismy zaledwie pare metrów jak oczom naszym ukazał się pędzący Kris :) czyli brakujące ogniwo naszego peletonu :)
Zcaleni w jedna słuszna rowerową brać kierujemy się dalej czerwonym szlakiem w kierunku Swidwia a póżniej odbijamy na droge przeciwpozarową nr.14 i jeszcze jakąś tam :) i w prawo nad jezioro Piaski :)
A nad jeziorem skutym lodem z końcem listopada jedyne co można robic to ropalic ognicho i upiec pyszne kiełbaski i wypić Basi herbatke z prądem :)
.Więc czasu szkoda i bierzemy się za zbieranie drewna.Ogniomistrz Jarek zwany Gadem pluca ma odpowiednie do wzrostu :) wiec pare jego dmuchnięć i ogień jest jak tralala co prawda te płuca trzeba było uzyc jeszcze nie jeden raz ale koniec końców kiełbaski zostale upieczone :)
Jedząc te wyśmienite kiełbaski zauważyłem ze nasz Kris poszedł śladami Hannawalda i jedząc bułke i banana chce dorównać najlepszym, choć z tego co wiem mowy o skakaniu w dal w planach na dzisiaj nie było, Ale lepiej chuchać na zimno :) kto wie co po prądzie przyjdzie do głowy :).
Popas udany jedynie tylko nasz ukochany Misiach miał stresa natury moralnego.Bo jak tu upiec kiełbaski bez ognia a ognia w lesie się nie pali więc musiałem naszego misia czerwonego(zaznaczam nie o przekonania polityczne mi chodzi) uspokoić i wyluzowac.
Zainteresowani wiedzą ze ta sztuka mi się udała :) A skoro wszyscy zadowoleni i najedzeni więc czas ruszać w drogę powrotną ,kierunek Trzebież Jasienica Tanowo Pilichowo i Głębokie. Wracało się wyśmienicie i znalazły się chwile na szaleńczą jazde co cyborgi lubią najbardziej . Należy tu wspomnieć o Jarku bo ten człowieczek do maruderów nie należy i gdy będzie okazja to jeszcze pokaże nam prawdziwa definicje Cyborga :) Spory kawał drogi pchał Basie a wskazówka nie spadała poniżej 27 km/h. no i grzechem byłoby nie wspomniec o Basi bo ta mała pocieszna istotka z gorączką trzymała nam kroku przez wieksza część drogi.Szacun Basiu :)
To się dzisiaj rozpisałem :)
I to by było na tyle.Pozdrawiam i ściemka :)
A no i załączam jeszcze pare fotek
...
Weekend bez roweru to nie weekend wiec i tym razem zaplanowaliśmy małe rowerowe tourne pod nazwa"Drugi Szczeciński Rajd Bikestats .Jako ze ostatnim razem mape traski dnia posiadał Misiacz więc tym razem dla odmiany stery przejął Sargath.
A ze to klasyczny błotniak :) więc trasa przebiegała z dala od uczęszczanych dróg asfaltowych i wiła się polnymi duktami.
Całe szczęscie ze szanowna pani natura skuła koleiny blota i wypasione kałuze w przejezdna droge dla szanownego grona :)
Tak wiec w tym szanownym gronie poruszamy się wzdłuż Głębokiego a pózniej czerwonym szlakiem do Bartoszowa gdzie uzupełniamy brakujące zapasy w sklepie spożywczym.
Dalej droga ciagnie się również polnymi sciezkami aż do Tanowa gdzie w końcu wjeżdżamy na asfalt.Przejechalismy zaledwie pare metrów jak oczom naszym ukazał się pędzący Kris :) czyli brakujące ogniwo naszego peletonu :)
Zcaleni w jedna słuszna rowerową brać kierujemy się dalej czerwonym szlakiem w kierunku Swidwia a póżniej odbijamy na droge przeciwpozarową nr.14 i jeszcze jakąś tam :) i w prawo nad jezioro Piaski :)
A nad jeziorem skutym lodem z końcem listopada jedyne co można robic to ropalic ognicho i upiec pyszne kiełbaski i wypić Basi herbatke z prądem :)
.Więc czasu szkoda i bierzemy się za zbieranie drewna.Ogniomistrz Jarek zwany Gadem pluca ma odpowiednie do wzrostu :) wiec pare jego dmuchnięć i ogień jest jak tralala co prawda te płuca trzeba było uzyc jeszcze nie jeden raz ale koniec końców kiełbaski zostale upieczone :)
Jedząc te wyśmienite kiełbaski zauważyłem ze nasz Kris poszedł śladami Hannawalda i jedząc bułke i banana chce dorównać najlepszym, choć z tego co wiem mowy o skakaniu w dal w planach na dzisiaj nie było, Ale lepiej chuchać na zimno :) kto wie co po prądzie przyjdzie do głowy :).
Popas udany jedynie tylko nasz ukochany Misiach miał stresa natury moralnego.Bo jak tu upiec kiełbaski bez ognia a ognia w lesie się nie pali więc musiałem naszego misia czerwonego(zaznaczam nie o przekonania polityczne mi chodzi) uspokoić i wyluzowac.
Zainteresowani wiedzą ze ta sztuka mi się udała :) A skoro wszyscy zadowoleni i najedzeni więc czas ruszać w drogę powrotną ,kierunek Trzebież Jasienica Tanowo Pilichowo i Głębokie. Wracało się wyśmienicie i znalazły się chwile na szaleńczą jazde co cyborgi lubią najbardziej . Należy tu wspomnieć o Jarku bo ten człowieczek do maruderów nie należy i gdy będzie okazja to jeszcze pokaże nam prawdziwa definicje Cyborga :) Spory kawał drogi pchał Basie a wskazówka nie spadała poniżej 27 km/h. no i grzechem byłoby nie wspomniec o Basi bo ta mała pocieszna istotka z gorączką trzymała nam kroku przez wieksza część drogi.Szacun Basiu :)
To się dzisiaj rozpisałem :)
I to by było na tyle.Pozdrawiam i ściemka :)
A no i załączam jeszcze pare fotek
...
- DST 77.11km
- Czas 03:54
- VAVG 19.77km/h
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 20 listopada 2010
Kategoria Szczeciński Rajd BS
Do Locknitz w miłym towarzystwie
No i sie udało :)
Pierwszy wypad zorganizowany przez Misiacza z kolegami i koleżankami z bikestatsa mozna zaliczyc do udanych.Frekwencja zdawalająca :) i trzeba tu wspomniec ze miliśmy gościa z Koszalina a i atmosfera wysmienita.Nie wspomne o zakupie płynów izotonicznych :) dzieki którym mozna teraz relaksowac się i cieszyc sie tym pieknym wieczorem.
Trasa przebiegała prawie według planu a tempo oscylowało na poziomie turystyczno-rekreacyjnego.:)
A teraz zobaczmy kto sie zjawił na wyprawe jesieni :)
reszte wpisu i zdjęć jutro.
A ze to juz jutro wiec zapodaje jeszcze pare fotek :)
tu tylko dopisze "kierownik zamieszania" :)
I to na tyle.:)
Pozdrawiam.
A tutaj jeszcze fragment filmiku
...
...
...
Pierwszy wypad zorganizowany przez Misiacza z kolegami i koleżankami z bikestatsa mozna zaliczyc do udanych.Frekwencja zdawalająca :) i trzeba tu wspomniec ze miliśmy gościa z Koszalina a i atmosfera wysmienita.Nie wspomne o zakupie płynów izotonicznych :) dzieki którym mozna teraz relaksowac się i cieszyc sie tym pieknym wieczorem.
Trasa przebiegała prawie według planu a tempo oscylowało na poziomie turystyczno-rekreacyjnego.:)
A teraz zobaczmy kto sie zjawił na wyprawe jesieni :)
reszte wpisu i zdjęć jutro.
A ze to juz jutro wiec zapodaje jeszcze pare fotek :)
tu tylko dopisze "kierownik zamieszania" :)
I to na tyle.:)
Pozdrawiam.
A tutaj jeszcze fragment filmiku
...
...
...
- DST 81.34km
- Czas 04:10
- VAVG 19.52km/h
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze