Wpisy archiwalne w kategorii
400
Dystans całkowity: | 881.85 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 34:27 |
Średnia prędkość: | 25.60 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.70 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 174 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 121 (68 %) |
Suma kalorii: | 18823 kcal |
Liczba aktywności: | 2 |
Średnio na aktywność: | 440.93 km i 17h 13m |
Więcej statystyk |
Trasa nr 61 Kwalifikacje Bałtyk-Bieszczady Tour oraz życiowy dystans z życiową średnią
Kwalifikacje Bałtyk-Bieszczady
Tour oraz życiowy dystans z życiową
średnią.
Ostatnie minutki odpoczynku przed startem © jurektc" />
Ostanie chwile odpoczynku © jurektc" />
Do ostatniej chwili nie bylem zdecydowany czy sie zapisać na kwalifikacje BBT. Zbyt wiele mialem obaw a jedyny powód przemawiający za, czyli poprawa życiowego dystansu wydawał mi sie nie wystarczający.
Gdy dzien przed końcem zapisów zadzwonil Adrian z wiadomością ze jedzie pomyślałem sobie, może i tez powinienem spróbować.
Doskonale pamietam jak czułem sie po zeszłorocznej wyprawie bicia dystansu i mimo ze mówiłem sobie nigdy wiecej zapisalem sie na kwalifikację.:)
Ostatnio zbyt wiele nie jeżdżę rekord z tego roku to tylko marne 150 km więc obawy były uzasadnione. Ale budujące słowa Gadzika damy rade będziemy jechac spokojnie i równo uśpiły moje obawy.
Numerki startowe © jurektc" />
Na start przyjechalem rowerem z Międzyzdroi co by mieć więcej km od kolegów :) ale tak naprawdę miało to słuzyć dobiciu tych brakujących kilometrów do zyciówki.
Start naszej grupy wydawał mi sie sprintem na 20 km.NIe mogłem ogarnąć co sie dzieje,szukałem tego co nakreca to tempo no i znalazłem. :)
Gadzik niczym razony piorunem tak nakrecał srednią że zastanawialiśmy sie z Adrianem czy nie opouścić Gadzika ba nawet dłączyliśmy się na krótko do innej grupy bo byśmy nie dali rady ale po pewnym czasie Gadzik uspokoił się i już od tego momentu prowadził nas do zwycięstwa.
Pierwsza setkę mieliśmy ze srednią 29km/h.
Druga setka była wolniejsza bo spadła nam srednia do 28km/h
Na trzeciej setce zaczął padać deszcz a temperatura spadła do 13.6 stopnia. Nie było ciekawie. NIe byłem przygotowany na takie zimnisko bo gdy pakowałem się tydzień wcześniej pogoda miała być bez deszczowa z temperaturą nocną 18 stopni. Ubrałem na siebie wszystko co miałem w delegacji czyli 2 koszulki termoaktywne z długim rekawem 1 bluzę z długim rekawem i 5 koszulek z krótkim rekawem a między te koszulki worek 120 l i tak nie było za ciepło.
Ostatnia czwarta runda dała mi sie we znaki.Ledwo dojechałem do Wolina.Sen powalał nie miłosirrnie,ostatkiem sił dojechałem do stacji by sie napić kawy. I juz po 10 min stałem na nogach. Aż dziw że pomogło.
Na ostatnich 12 km zobaczyłem że srednia zbliża sie do 26,01 i postanowiłem tak jak w tytule osiągnąć zyciową srednią na tym dystansie :). Docisnąłęm tyle ile fabryka dała no i sie udało :)
Niska temperatura i deszcz stanowczo nie pomagały nam w odniesieniu zwycięstwa ale też nie rzuciły nas na kolana. Rozsądna (bez pierwszej setki) jazda Gadzika dostosowanie prędkości do wzniesień pozwoliły nam osiągnąc cel.
Grzechem by było nie podziękować Gadzikowi który prowadził nas do celu oraz jego żonce Kasi która dbała o ciepła herbatę i kawę i dobre słowo :)
DZIĘKI WAM.
Ostatnie minutki odpoczynku przed startem © jurektc" />
Ostanie chwile odpoczynku © jurektc" />
Do ostatniej chwili nie bylem zdecydowany czy sie zapisać na kwalifikacje BBT. Zbyt wiele mialem obaw a jedyny powód przemawiający za, czyli poprawa życiowego dystansu wydawał mi sie nie wystarczający.
Gdy dzien przed końcem zapisów zadzwonil Adrian z wiadomością ze jedzie pomyślałem sobie, może i tez powinienem spróbować.
Doskonale pamietam jak czułem sie po zeszłorocznej wyprawie bicia dystansu i mimo ze mówiłem sobie nigdy wiecej zapisalem sie na kwalifikację.:)
Ostatnio zbyt wiele nie jeżdżę rekord z tego roku to tylko marne 150 km więc obawy były uzasadnione. Ale budujące słowa Gadzika damy rade będziemy jechac spokojnie i równo uśpiły moje obawy.
Numerki startowe © jurektc" />
Na start przyjechalem rowerem z Międzyzdroi co by mieć więcej km od kolegów :) ale tak naprawdę miało to słuzyć dobiciu tych brakujących kilometrów do zyciówki.
Start naszej grupy wydawał mi sie sprintem na 20 km.NIe mogłem ogarnąć co sie dzieje,szukałem tego co nakreca to tempo no i znalazłem. :)
Gadzik niczym razony piorunem tak nakrecał srednią że zastanawialiśmy sie z Adrianem czy nie opouścić Gadzika ba nawet dłączyliśmy się na krótko do innej grupy bo byśmy nie dali rady ale po pewnym czasie Gadzik uspokoił się i już od tego momentu prowadził nas do zwycięstwa.
Pierwsza setkę mieliśmy ze srednią 29km/h.
Druga setka była wolniejsza bo spadła nam srednia do 28km/h
Na trzeciej setce zaczął padać deszcz a temperatura spadła do 13.6 stopnia. Nie było ciekawie. NIe byłem przygotowany na takie zimnisko bo gdy pakowałem się tydzień wcześniej pogoda miała być bez deszczowa z temperaturą nocną 18 stopni. Ubrałem na siebie wszystko co miałem w delegacji czyli 2 koszulki termoaktywne z długim rekawem 1 bluzę z długim rekawem i 5 koszulek z krótkim rekawem a między te koszulki worek 120 l i tak nie było za ciepło.
Ostatnia czwarta runda dała mi sie we znaki.Ledwo dojechałem do Wolina.Sen powalał nie miłosirrnie,ostatkiem sił dojechałem do stacji by sie napić kawy. I juz po 10 min stałem na nogach. Aż dziw że pomogło.
Na ostatnich 12 km zobaczyłem że srednia zbliża sie do 26,01 i postanowiłem tak jak w tytule osiągnąć zyciową srednią na tym dystansie :). Docisnąłęm tyle ile fabryka dała no i sie udało :)
Niska temperatura i deszcz stanowczo nie pomagały nam w odniesieniu zwycięstwa ale też nie rzuciły nas na kolana. Rozsądna (bez pierwszej setki) jazda Gadzika dostosowanie prędkości do wzniesień pozwoliły nam osiągnąc cel.
Grzechem by było nie podziękować Gadzikowi który prowadził nas do celu oraz jego żonce Kasi która dbała o ciepła herbatę i kawę i dobre słowo :)
DZIĘKI WAM.
- DST 443.35km
- Czas 17:00
- VAVG 26.08km/h
- VMAX 49.11km/h
- Temperatura 18.0°C
- HRmax 162 ( 92%)
- HRavg 121 ( 68%)
- Kalorie 11023kcal
- Sprzęt Hasa
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 8 czerwca 2013
Kategoria 400
Trasa nr 63 Padł rekord!!!!
Gadzik zaplanował bicie rekordu czyli 4 z przodu na liczniczku.
Zebrała sie ekipa w składzie Gadzik,jurektc,Hruby,Patryk i Rammzes na głębokim i ruszyliśmy w drogę. Przyjechało jeszcze kilku kolegów Jareczka aby nas odprowadzić do granicy.Po drodze mielismy spotkać sie jeszcze z Misiaczem i Gryfem. Chłopaki jechali ponoc spokojnie 24-25 km/h i dla tego potrzebowaliśmy az 85 km żeby ich dogonić. Dla Hrubego i Patryka było to za wysokie tempo ale jak mieliśmy jechac żeby dogonic pozostałą część ekipy??
Dopiero za Schwedt dopadliśmy chłopaków. Od tego czasu tempo oscylowało w granicach 25 km/h. Pogoda nam naprawde dopisowała było ciepło i słonecznie a do tego idealny wiatr bo północny. Jechało się naprawde bardzo dobrze i lekko.
W Kostrzynie zrobiliśmy dłuższą przerwe na jedzenie kawkę i takie tam.
Kolejny etap podróży to Frankfurt. Przed dojazdem do miasta Misiacz decyduje że zawraca. Jego planem była jazda 200km z nami a później nawrót i 200 km samotnej jazdy powrotnej aby osiągnąć 4 z przodu. Chłopak nie cierpi naszych kolei więc szanujemy jego decyzje. Okazuje się że również Patryk i Hruby skusił się na powrót z Misiaczem.
Patryka przerósł dystans zdecydowanie, chłopak jezdzi od nie dawna na rowerze ale mimo to postanowił spróbowac swoich sił. Tym razem się nie udało ale jeszcze przyjdze czas i dla niego. Hruby natomiast plan miał jechac z nami do Zielonej Góry. Z tego co z nim rozmawiałem to zmienił zdanie na powrót rowerem a nie PKP to ,to że zaoszczędzi 4,5 godziny jazdy pociągiem i biedzie mógł dzieki temu pojechac na zlot rowerowy.
Tak więc pozostała część trasy jechaliśmy już w czwórkę.
Docieramy do Bad Muskau .
Nie przespana noc daje już się we znaki. Oczy zaczynją protestować i same się zamykają. Musimy robic przerwy na powiedzmy to relaks :) takie 15 min odpoczynku to kolejne 2 godz kręcenia po trzeźwemu :)
W Leknicy przekraczamy granice i tutaj nie miła niespodzianka. Zaplanowana trasa bocznymi drogami niestety nie będzie mi dana. Droga która na mapie jest przejzdna
w rzeczywistości była nie przejezdna bo na drodze naszego szczęścia stał szlaban i ochroniarz. I co teraz? Zapadła decyzja kierownika. Wnosimy rowery po skarpie na droge krajową i dalej dzida krajówką.
Nie koniecznie lubie jeździć krajówkami ale jak trzeba to trzeba.:(
Ostatecznie dopiero w Żarach namawiam kolegów do porzucenia krajówki ale tylko dla tego że będzie pare kilometrów krócej :)
Jak to zawsze bywa im bliżej do celu to człowiek bardziej wypoczęty. Zapomina już o potwornym zmęczeniu nie wyspaniu bolącym tyłku które towarzyszyło przez ostatnie 400 km a zaczyna myśleć co jeszcze można byłoby zrobić. Przed samym dworcem nawet rozważamy dokręcenie do 500 :) ale ostatecznie temat porzucamy.
Przed startem obawiałem się czy dam rade bo jednak 400 km to nie jest mało. Gdy sobie przypominałem 324 km przejechaną trase z Krisem i bolące okropnie kolana to robiło się nie ciekawie. Ale tym razem nie było zle. Zapewne to zasługa Gadzika który wybornie zaplanował ta podróż i jeszcze paru kolegów z którym ten czas mijał naprawde miło. Ale czy chciałbym to powtórzyć ?? hmm :) hehehe chyba nie. Ciesze się że mam zakładkę 400 na BS ale czy jeszcze będą w niej wpisy ?? to nie sądze. :)
- DST 438.50km
- Czas 17:27
- VAVG 25.13km/h
- VMAX 53.70km/h
- Temperatura 28.0°C
- HRmax 174 ( 98%)
- HRavg 117 ( 66%)
- Kalorie 7800kcal
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze