Piątek, 29 lipca 2011
Kategoria Wyprawy
Szklarska Poręba-Zgorzelec
Dzień pierwszy
Szklarska Poręba Górna – Zgorzelec
<a href="" title="GPSies - Trasa Odra-Nysa_Lipiec 2011_dzień 1"><img src="http://www.gpsies.com/images/linkus.png" border="0" alt="GPSies - Trasa Odra-Nysa_Lipiec 2011_dzień 1" /></a>
Po wypakowaniu rowerów z pociągu mordeczki mieliśmy wesołe bo słoneczko pięknie świeciło. Humorki dopisywały a pragnienie jazdy aż się wylewało z naszych kolan :):)
Na początek piękny zjazd z dworca do głównej ulicy Szklarskiej a później to już tylko podjazdy i podjazdy.
Pierwszą część podjazdu czyli około 7km ze Szklarskiej do Jakuszyc pokonaliśmy w bardzo spokojnym tempie bo około 12 km/h . Nikt się nie wychylał czy tez na początek nie chciał się zmęczyć :) więc jechało się pomału ale bardzo przyjemnie i osiągnęliśmy pułap 885mnpm.
Na przejściu w Jakuszycach zrobiliśmy wspólna fotę
Posililiśmy się batonikiem czy tez jakimś wspomagaczem :) i dalej w drogę.
Na szczęście czekała na nas teraz nagroda, czyli cudowny zjazd do Harrachova. Nie wiem jakie jest tam nachylenie ale na pewno nie małe. Mknęliśmy jak szaleni. I właśnie na tym zjeżdzie pobiłem swój rekord prędkości,i od tej chwili wynosi on 68,13 km/h
Zapewne można było pocisnąć więcej bo warunki temu sprzyjały ale strach zaglądał w oczy a klocki z każdą minuta hamowania zamieniały się w sypki pył.. Tak wiec rozsądek zwyciężył.:)
Po tak cudownym zjeżdzie jak to w górach czekał nas już kolejny podjazd, czyli Korenov.
Dla mnie był on bardziej wymagający, bardziej stromy (zapewne Marek na ten temat mógłby cos więcej powiedzieć ) a widoki z tego miejsca czy tez z tego podjazdu były cudowne.
Peleton troszeczkę się rozciągnął ale przy każdym wątpliwym rozjeżdzie czekaliśmy na siebie. Potem robiliśmy chwilkę przerwy i ruszaliśmy dalej. Trzeba przyznać że jazda w górach to nie popierdułka trzeba dawać z siebie dużo a nawet jeszcze więcej nawet gdy się jedzie tak jak my na tym właśnie podjeżdzie około 10 km/h a czasami nawet w granicy 8 km/h i tak przez wiele kilometrów. Osiągnięta wysokość tym razem to 770 mnpm.
Z Korenova do Nova Ves równaliśmy tętno :) aż do moment gdy napotkaliśmy starszego pana który pomykał jak młodzieniaszek :)
Coś we mnie pękło zresztą nie tylko we mnie, bo i Sławka cos ruszyło. Więc ruszyliśmy za nim. Chłop dawał ostro, ale daliśmy radę. Więc go doszliśmy i uczepiliśmy się jego koła. Na nasze szczęście dobrze że odbił w lewo gdzieś na jakiś szlak bo chyba bym wyzionął ducha.
Ale że byliśmy już na fazie wznoszącej pomknęliśmy dalej aż do Jablonec.
Zatrzymaliśmy się na przystanku busa i czekamy na chłopaków. Tylko że czekamy i czekamy a ich ni ma :)
Jak się okazało pojechaliśmy o jeden most za daleko :):)
Tak więc nawrót i ostry podjazd z powrotem do miejsca gdzie pożegnaliśmy się z cyklista czeskim. Właściwie to było miejsce w którym rozpoczynał się nasz szlak.
Skoczyliśmy jeszcze zobaczyć skąd wyplywa Nysa
I z powrotem w drogę.
Jako że nie mieliśmy dokładnej mapy szlaku po czeskiej stronie Gadzik zaproponował jakiś skrót. Mały kawałek główna droga :) wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy że to ekspresówka ;):)
Uszy już bolały od klaksonów :) ale co się nie robi dla skrótu.:):) a jeszcze dla większego pecha Marek złapał flaka.
Gadzik jako złota rączka pomagał Markowi kleić dętkę prawie na środku drogi :):) a my między wijącymi się drogami na kawałeczku zielonej wysepki czekaliśmy na nich. Oj mieliśmy szczęście że nie natrafiliśmy na policjantów.
Po naprawie roweru postanowiliśmy czym prędzej poszukać zielonego szlaku i już w spokoju kontynuować nasza podróż.
Właściwie do granicy Niemieckiej nic się już nie wydarzyło. Czas szybko upływał a wraz z nim żegnała nas dobra słoneczna pogoda i witał się z nami niemiecki deszcz. Deszcz który już nam nie odpuścił aż do końca dzisiejszej podróży czyli Zgorzelca.
Jedyna rekompensatą 40 km dystansu w deszczu były malownicze widoki traski która ciągnęła się tuz przy samej Nysie. Szkoda tylko że ciągle lało i nie mogłem robić zdjęć.
To jest jedno z niewielu
Na domiar złego złapałem jeszcze w tych strugach deszcze i błota flaka :) sama przyjemność. Ubabrany w smarach ociekający błotem i polewany na bieżąco deszczem, dosłownie raj życ nie umierac.:):)
Dobrze że do Zgorzelca było już nie daleko.
Dotarliśmy na miejsce około godziny 20.30 a więc mieliśmy jeszcze tylko pół godziny do zamknięcia sklepu. Umorusani w błocie i deszczu ale szczęśliwi. Część poszła robić zakupy a ja meldowałem całą ekipę w Domu Turysty na ul.Partyzantów. Lokal może nie jest 5 gwiazdkowy ale czysta pościel ciepła woda czy koc dla niektórych :):) to w końcu to co nam było potrzebne a nawet bardzo potrzebne i to w niezłej cenie bo 35 zł za łeb.
Teraz jeszcze tylko kąpiel i jedzonko. A na jedzonko poszedłem z Pawłem i Markiem obok hotelu .Lokalik ciekawie zrobiony, muza fajnie grała jedzonko smaczne i nie drogo. Bo za sporego schaboszczaka z ziemniakami i surówkami zapłaciłem 22 zł +7 :) browarek :):)
Najedzeni i opici wróciliśmy do pokoju hotelowego do kolegów wypić jeszcze jakieś piwko i pogadać o przygodach mijającego dnia.
Oczy szybko zrobiły się ciężkie i czas było iść spać.
Szklarska Poręba Górna – Zgorzelec
<a href="" title="GPSies - Trasa Odra-Nysa_Lipiec 2011_dzień 1"><img src="http://www.gpsies.com/images/linkus.png" border="0" alt="GPSies - Trasa Odra-Nysa_Lipiec 2011_dzień 1" /></a>
Po wypakowaniu rowerów z pociągu mordeczki mieliśmy wesołe bo słoneczko pięknie świeciło. Humorki dopisywały a pragnienie jazdy aż się wylewało z naszych kolan :):)
Na początek piękny zjazd z dworca do głównej ulicy Szklarskiej a później to już tylko podjazdy i podjazdy.
Pierwszą część podjazdu czyli około 7km ze Szklarskiej do Jakuszyc pokonaliśmy w bardzo spokojnym tempie bo około 12 km/h . Nikt się nie wychylał czy tez na początek nie chciał się zmęczyć :) więc jechało się pomału ale bardzo przyjemnie i osiągnęliśmy pułap 885mnpm.
Na przejściu w Jakuszycach zrobiliśmy wspólna fotę
Posililiśmy się batonikiem czy tez jakimś wspomagaczem :) i dalej w drogę.
Na szczęście czekała na nas teraz nagroda, czyli cudowny zjazd do Harrachova. Nie wiem jakie jest tam nachylenie ale na pewno nie małe. Mknęliśmy jak szaleni. I właśnie na tym zjeżdzie pobiłem swój rekord prędkości,i od tej chwili wynosi on 68,13 km/h
Zapewne można było pocisnąć więcej bo warunki temu sprzyjały ale strach zaglądał w oczy a klocki z każdą minuta hamowania zamieniały się w sypki pył.. Tak wiec rozsądek zwyciężył.:)
Po tak cudownym zjeżdzie jak to w górach czekał nas już kolejny podjazd, czyli Korenov.
Dla mnie był on bardziej wymagający, bardziej stromy (zapewne Marek na ten temat mógłby cos więcej powiedzieć ) a widoki z tego miejsca czy tez z tego podjazdu były cudowne.
Peleton troszeczkę się rozciągnął ale przy każdym wątpliwym rozjeżdzie czekaliśmy na siebie. Potem robiliśmy chwilkę przerwy i ruszaliśmy dalej. Trzeba przyznać że jazda w górach to nie popierdułka trzeba dawać z siebie dużo a nawet jeszcze więcej nawet gdy się jedzie tak jak my na tym właśnie podjeżdzie około 10 km/h a czasami nawet w granicy 8 km/h i tak przez wiele kilometrów. Osiągnięta wysokość tym razem to 770 mnpm.
Z Korenova do Nova Ves równaliśmy tętno :) aż do moment gdy napotkaliśmy starszego pana który pomykał jak młodzieniaszek :)
Coś we mnie pękło zresztą nie tylko we mnie, bo i Sławka cos ruszyło. Więc ruszyliśmy za nim. Chłop dawał ostro, ale daliśmy radę. Więc go doszliśmy i uczepiliśmy się jego koła. Na nasze szczęście dobrze że odbił w lewo gdzieś na jakiś szlak bo chyba bym wyzionął ducha.
Ale że byliśmy już na fazie wznoszącej pomknęliśmy dalej aż do Jablonec.
Zatrzymaliśmy się na przystanku busa i czekamy na chłopaków. Tylko że czekamy i czekamy a ich ni ma :)
Jak się okazało pojechaliśmy o jeden most za daleko :):)
Tak więc nawrót i ostry podjazd z powrotem do miejsca gdzie pożegnaliśmy się z cyklista czeskim. Właściwie to było miejsce w którym rozpoczynał się nasz szlak.
Skoczyliśmy jeszcze zobaczyć skąd wyplywa Nysa
I z powrotem w drogę.
Jako że nie mieliśmy dokładnej mapy szlaku po czeskiej stronie Gadzik zaproponował jakiś skrót. Mały kawałek główna droga :) wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy że to ekspresówka ;):)
Uszy już bolały od klaksonów :) ale co się nie robi dla skrótu.:):) a jeszcze dla większego pecha Marek złapał flaka.
Gadzik jako złota rączka pomagał Markowi kleić dętkę prawie na środku drogi :):) a my między wijącymi się drogami na kawałeczku zielonej wysepki czekaliśmy na nich. Oj mieliśmy szczęście że nie natrafiliśmy na policjantów.
Po naprawie roweru postanowiliśmy czym prędzej poszukać zielonego szlaku i już w spokoju kontynuować nasza podróż.
Właściwie do granicy Niemieckiej nic się już nie wydarzyło. Czas szybko upływał a wraz z nim żegnała nas dobra słoneczna pogoda i witał się z nami niemiecki deszcz. Deszcz który już nam nie odpuścił aż do końca dzisiejszej podróży czyli Zgorzelca.
Jedyna rekompensatą 40 km dystansu w deszczu były malownicze widoki traski która ciągnęła się tuz przy samej Nysie. Szkoda tylko że ciągle lało i nie mogłem robić zdjęć.
To jest jedno z niewielu
Na domiar złego złapałem jeszcze w tych strugach deszcze i błota flaka :) sama przyjemność. Ubabrany w smarach ociekający błotem i polewany na bieżąco deszczem, dosłownie raj życ nie umierac.:):)
Dobrze że do Zgorzelca było już nie daleko.
Dotarliśmy na miejsce około godziny 20.30 a więc mieliśmy jeszcze tylko pół godziny do zamknięcia sklepu. Umorusani w błocie i deszczu ale szczęśliwi. Część poszła robić zakupy a ja meldowałem całą ekipę w Domu Turysty na ul.Partyzantów. Lokal może nie jest 5 gwiazdkowy ale czysta pościel ciepła woda czy koc dla niektórych :):) to w końcu to co nam było potrzebne a nawet bardzo potrzebne i to w niezłej cenie bo 35 zł za łeb.
Teraz jeszcze tylko kąpiel i jedzonko. A na jedzonko poszedłem z Pawłem i Markiem obok hotelu .Lokalik ciekawie zrobiony, muza fajnie grała jedzonko smaczne i nie drogo. Bo za sporego schaboszczaka z ziemniakami i surówkami zapłaciłem 22 zł +7 :) browarek :):)
Najedzeni i opici wróciliśmy do pokoju hotelowego do kolegów wypić jeszcze jakieś piwko i pogadać o przygodach mijającego dnia.
Oczy szybko zrobiły się ciężkie i czas było iść spać.
- DST 135.00km
- Czas 06:50
- VAVG 19.76km/h
- VMAX 68.13km/h
- Temperatura 20.0°C
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Pierwszy dzień był zdecydowanie najlepszy !!! Kocham górki :) !
Benji - 21:14 czwartek, 4 sierpnia 2011 | linkuj
Komentuj