Wpisy archiwalne w miesiącu
Styczeń, 2011
Dystans całkowity: | 801.64 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 36:29 |
Średnia prędkość: | 21.97 km/h |
Maksymalna prędkość: | 60.84 km/h |
Liczba aktywności: | 15 |
Średnio na aktywność: | 53.44 km i 2h 25m |
Więcej statystyk |
Sobota, 8 stycznia 2011
Floating garden
Floating garden-moje spojrzenie.
Zastanawiam się jaki środek transportu wybiorą nasi goście. Jako, że jest to miasto zieleni i wody, to jest duża szansa, że wybiorą transport wodny - w końcu wody u nas jest pod dostatkiem, wiec ten transport jest mile widziany.
Może pływające ogrody zamienią się w pływające fotele - wtedy na pewno będzie wygodnie naszym gościom - a najważniejsze, że pewne kroki już zostały poczynione, w końcu zadowolenie naszych gości jest najważniejsze.
Zapewne prędzej czy później podróż ich zmęczy i będą chcieli suchą stopa dotknąć lądu, wiec przytań na nich już czeka - i tu trzeba pochwalić naszych samorządowców, bo bez dofinansowania z UE zrobili coś, z czego będziemy wszyscy dumni i co będzie nam służyło przez wiele lat.
W końcu nie wszyscy maja jachty - zwykli zjadacze chleba na pewno skorzystają z kolei...oooo i tu następna nasza duma Pomorza, może nie Szczecin Główny, ale jak tak dalej będzie z remontem Głównego, to kto wie.
Zmęczeni podróżą zapewne też będą chcieli się posilić, a co biedniejsi zrobią zakupy w przydrożnych sklepikach...i na pewno nie umknie im to co jest naszą dumą.
Część pójdzie zapewne do pubu na browka, angielskie klimaty w przystępnej cenie, a co -zapraszamy
...a zmęczony i upojony piwskiem poszuka niedrogiego hotelu i co ważne - wszystkie te dobrodziejstwa są w zasięgu ręki!
Zapewne jak się wyśpi i wytrzeźwieje, to spierdzieli z tego miejsca przez Boga zapomnianego...
Zastanawiam się jaki środek transportu wybiorą nasi goście. Jako, że jest to miasto zieleni i wody, to jest duża szansa, że wybiorą transport wodny - w końcu wody u nas jest pod dostatkiem, wiec ten transport jest mile widziany.
Może pływające ogrody zamienią się w pływające fotele - wtedy na pewno będzie wygodnie naszym gościom - a najważniejsze, że pewne kroki już zostały poczynione, w końcu zadowolenie naszych gości jest najważniejsze.
Zapewne prędzej czy później podróż ich zmęczy i będą chcieli suchą stopa dotknąć lądu, wiec przytań na nich już czeka - i tu trzeba pochwalić naszych samorządowców, bo bez dofinansowania z UE zrobili coś, z czego będziemy wszyscy dumni i co będzie nam służyło przez wiele lat.
W końcu nie wszyscy maja jachty - zwykli zjadacze chleba na pewno skorzystają z kolei...oooo i tu następna nasza duma Pomorza, może nie Szczecin Główny, ale jak tak dalej będzie z remontem Głównego, to kto wie.
Zmęczeni podróżą zapewne też będą chcieli się posilić, a co biedniejsi zrobią zakupy w przydrożnych sklepikach...i na pewno nie umknie im to co jest naszą dumą.
Część pójdzie zapewne do pubu na browka, angielskie klimaty w przystępnej cenie, a co -zapraszamy
...a zmęczony i upojony piwskiem poszuka niedrogiego hotelu i co ważne - wszystkie te dobrodziejstwa są w zasięgu ręki!
Zapewne jak się wyśpi i wytrzeźwieje, to spierdzieli z tego miejsca przez Boga zapomnianego...
- DST 19.06km
- Czas 01:07
- VAVG 17.07km/h
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 7 stycznia 2011
Locknitz -po raz pierwszy w 2011
W sumie nie ma co za wiele pisać w towarzystwie Sargatha trasa się odbyła, płyny izotoniczne zakupione a teraz czas na odpoczynek :D
Pozdrawiam.
Pozdrawiam.
- DST 60.67km
- Czas 02:47
- VAVG 21.80km/h
- VMAX 41.93km/h
- Temperatura 2.0°C
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 6 stycznia 2011
Trzech Króli
Wyjeżdżając z domu pogoda była jeszcze stabilna ale z każdym kilometrem pogarszała się drastycznie. W okolicy mostu długiego zaczął padać snieg i zamarzniety deszcz ze śniegiem, ciekawie nie było ale miałem ogromna chęć pokręcenia wiec ruszyłem w trase.
O godzinie 10,45 byłem na moście długim i czekałem na Gadabagiennego, niestety się nie zjawił, więc obrałem kierunek Dąbie i ruszyłem z kopyta.Na szczęście jezdnia była w dobrym stanie w przeciwieństwie do ścieżek rowerowych które są traktowane jako magazyny śniegu i mimo padającego marznącego deszczu dało się jechać naprawde bezpiecznie.
Te „naprawde bezpiecznie” to właściwie było az do Dabia do krzyżówki Gierczyka bo tam się skończyło ;) w momencie gdy zaliczyłem glebe podjeżdżając do krzyżówki.
Wstając tak naprawde z duzym trudem bo nogi mi się rozjeżdżały zorientowałem się ze tak naprawde stoje na lodowisku,i strach mnie ogarnął jak dojade do domku.
Przez całe Dabie az do struga jechałem może 15km/h z dusza na ramieniu dopiero od Zdroji droga była przejezdna i poprawił mi się humor na tyle ze nawet pstryknąłem pare fotek
Mimo ze poprawa nastoju była zdecydowana to i tak moje dzisiejsze plany zostały mocno okrojone.W głowie siedział obraz szklanej drogi i nie miałem ochoty ponownie się z nią spotkać
Tak ze autostrada poznańską snułem się w kierunku domku zastanawiając się gdzie by jeszcze zrobic zdjęcie i wpadła mi do głowy taka mysl.
Pokaże na forach BS nasz cudowny piekny Szczecin,Szczecin Floating Garden. A to są tego pomysłu owoce :)
Cdn.
A zeby nie było ze jestem całkowicie negatywnie nastawiony do mego kochanego miasta to pokaze wam jeszcze oto i ta foteczke :)
Wygląda zdecydowanie lepiej ale niestety takich perełek jest u nas bardzo mało, zreszta ta perełka to nasze wyrzeczenia życia codziennego krew i lzy oszczędzających na ogrzewaniu bo w końcu czuje sie sponsorem tego budyneczku :)
A tu jeszcze mapka
#lat=53.39766&lng=14.62418&zoom=11&type=2
O godzinie 10,45 byłem na moście długim i czekałem na Gadabagiennego, niestety się nie zjawił, więc obrałem kierunek Dąbie i ruszyłem z kopyta.Na szczęście jezdnia była w dobrym stanie w przeciwieństwie do ścieżek rowerowych które są traktowane jako magazyny śniegu i mimo padającego marznącego deszczu dało się jechać naprawde bezpiecznie.
Te „naprawde bezpiecznie” to właściwie było az do Dabia do krzyżówki Gierczyka bo tam się skończyło ;) w momencie gdy zaliczyłem glebe podjeżdżając do krzyżówki.
Wstając tak naprawde z duzym trudem bo nogi mi się rozjeżdżały zorientowałem się ze tak naprawde stoje na lodowisku,i strach mnie ogarnął jak dojade do domku.
Przez całe Dabie az do struga jechałem może 15km/h z dusza na ramieniu dopiero od Zdroji droga była przejezdna i poprawił mi się humor na tyle ze nawet pstryknąłem pare fotek
Mimo ze poprawa nastoju była zdecydowana to i tak moje dzisiejsze plany zostały mocno okrojone.W głowie siedział obraz szklanej drogi i nie miałem ochoty ponownie się z nią spotkać
Tak ze autostrada poznańską snułem się w kierunku domku zastanawiając się gdzie by jeszcze zrobic zdjęcie i wpadła mi do głowy taka mysl.
Pokaże na forach BS nasz cudowny piekny Szczecin,Szczecin Floating Garden. A to są tego pomysłu owoce :)
Cdn.
A zeby nie było ze jestem całkowicie negatywnie nastawiony do mego kochanego miasta to pokaze wam jeszcze oto i ta foteczke :)
Wygląda zdecydowanie lepiej ale niestety takich perełek jest u nas bardzo mało, zreszta ta perełka to nasze wyrzeczenia życia codziennego krew i lzy oszczędzających na ogrzewaniu bo w końcu czuje sie sponsorem tego budyneczku :)
A tu jeszcze mapka
#lat=53.39766&lng=14.62418&zoom=11&type=2
- DST 36.19km
- Czas 01:40
- VAVG 21.71km/h
- VMAX 36.25km/h
- Temperatura -1.0°C
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 5 stycznia 2011
Kategoria Do i z pracy
Do i z pracy
Jak w temacie
- DST 15.00km
- Czas 00:45
- VAVG 20.00km/h
- Temperatura -4.0°C
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 1 stycznia 2011
NOWY ROK
Dzień jak nie co dzień :) bo Pierwszy dzień Nowego Roku.
Rano trzeba było wstac choć łatwo nie było ale skoro obiecałem to trzeba słowa dotrzymać i stawić się na umówione spotkanie na moście długim.
Obawy miałem przed gołoledzią ale tylko na obawie się skończyło bo jezdnie były czarne albo płynące wodą :) jedynie co można powiedziec na minus dzisiejszej pogody to dosć silny i porywisty wiatr.
O 10.00 z mostu długiego ruszamy z Gadem w kierunku Kołowa,ruch na drodze jest minimalny wiec jedzie się bezpiecznie i można nawet sobie pobajlowac. Dopiero prawdziwa jazda zaczyna się w momencie kiedy zjeżdżamy z ulicy Pyrzyckiej na Smierdnice.
Z 19 m npm do 149 m npm jedzie się oblodzona kostka brukową z koleinami głębokimi na kilkanaście centymetrów, koła boksuja jak szalone a utrzymanie się na rowerze naprawde nie jest łatwe ale metr po metrze pniemy się na góre. Z tym pniemy się to chyba za lekko powiedziane bo tempo jest kontrolowane przez Gadabagiennego który w tych warunkach naprawde czuje się wysmienicie i nie daje złapać mi oddechu.Łatwo nie jest ale wreście osiągamy upragniony cel.
Gdy już tak dotarliśmy do celu to pierwsza mysl jaka miałem to była jechac czarniutkim asfalcikiem z dala od tych zalodzonych i zaśnieżonych polnych dróg :)
Ale wtedy jeszcze nie wiedziałem co mnie czeka aby dostać się do tego czarniutkiego asfalcika ;).
Tak to było na szczycie i gdyby taki był zjazd to by nie było na co ponarzekać a prawda jest taka ze z Kołowa az do Zdroji czyli calutki zjazd kosztował mnie więcej wysiłku niż wjazd. Ciągłe zapadanie się kół nie dawało odpocząc dłoniom,wiele wysiłku kosztowało tez utrzymanie równowagi nie mówiąc już o tym ze mimo ze zjeżdżaliśmy z górki trzeba było oj i to mocno popedałować żeby nie stac w miejscu ( bo kto by pomyślał ze z górki trzeba pedałować :)) ale tutaj tak było, pedałujesz to jedziesz :)
Tak wiec wyrabany z kapci ale cało docieramy do Zdroji a gdy dupa poczuła asfalt to oszalała :) i zachciało jej się poszaleć :)
Cała droge powrotna starałem się utrzymywac przyzwoita prędkośc ale te podmuchy silnego wiatru zatrzymywały nas momentami do tempa pieszego :) bo 15km/h prz wjezdzie na most Pionierów to niby nic wielkiego ale dla nas to i tak był powód do dumy.Bo wtedy najlepiej by było zejść z roweru walnąć go w krzaki i się rozpłakać :) a ze tego nie zrobiliśmy to teraz jestem dumny i z siebie i z Gadabagiennego :):)
Właściwie to by było na tyle bo jazda do domku juz przebigala bez większych fajerwerków wiec nie ma juz o czym pisać.:):)
Moze jedynie tyle ze dzisiejsze zdjęcia zapodaje troche inaczej zrobione :) a no i jeszcze mapka traski
#lat=53.39254&lng=14.61072&zoom=11&type=0
Pozdrawiam.
Rano trzeba było wstac choć łatwo nie było ale skoro obiecałem to trzeba słowa dotrzymać i stawić się na umówione spotkanie na moście długim.
Obawy miałem przed gołoledzią ale tylko na obawie się skończyło bo jezdnie były czarne albo płynące wodą :) jedynie co można powiedziec na minus dzisiejszej pogody to dosć silny i porywisty wiatr.
O 10.00 z mostu długiego ruszamy z Gadem w kierunku Kołowa,ruch na drodze jest minimalny wiec jedzie się bezpiecznie i można nawet sobie pobajlowac. Dopiero prawdziwa jazda zaczyna się w momencie kiedy zjeżdżamy z ulicy Pyrzyckiej na Smierdnice.
Z 19 m npm do 149 m npm jedzie się oblodzona kostka brukową z koleinami głębokimi na kilkanaście centymetrów, koła boksuja jak szalone a utrzymanie się na rowerze naprawde nie jest łatwe ale metr po metrze pniemy się na góre. Z tym pniemy się to chyba za lekko powiedziane bo tempo jest kontrolowane przez Gadabagiennego który w tych warunkach naprawde czuje się wysmienicie i nie daje złapać mi oddechu.Łatwo nie jest ale wreście osiągamy upragniony cel.
Gdy już tak dotarliśmy do celu to pierwsza mysl jaka miałem to była jechac czarniutkim asfalcikiem z dala od tych zalodzonych i zaśnieżonych polnych dróg :)
Ale wtedy jeszcze nie wiedziałem co mnie czeka aby dostać się do tego czarniutkiego asfalcika ;).
Tak to było na szczycie i gdyby taki był zjazd to by nie było na co ponarzekać a prawda jest taka ze z Kołowa az do Zdroji czyli calutki zjazd kosztował mnie więcej wysiłku niż wjazd. Ciągłe zapadanie się kół nie dawało odpocząc dłoniom,wiele wysiłku kosztowało tez utrzymanie równowagi nie mówiąc już o tym ze mimo ze zjeżdżaliśmy z górki trzeba było oj i to mocno popedałować żeby nie stac w miejscu ( bo kto by pomyślał ze z górki trzeba pedałować :)) ale tutaj tak było, pedałujesz to jedziesz :)
Tak wiec wyrabany z kapci ale cało docieramy do Zdroji a gdy dupa poczuła asfalt to oszalała :) i zachciało jej się poszaleć :)
Cała droge powrotna starałem się utrzymywac przyzwoita prędkośc ale te podmuchy silnego wiatru zatrzymywały nas momentami do tempa pieszego :) bo 15km/h prz wjezdzie na most Pionierów to niby nic wielkiego ale dla nas to i tak był powód do dumy.Bo wtedy najlepiej by było zejść z roweru walnąć go w krzaki i się rozpłakać :) a ze tego nie zrobiliśmy to teraz jestem dumny i z siebie i z Gadabagiennego :):)
Właściwie to by było na tyle bo jazda do domku juz przebigala bez większych fajerwerków wiec nie ma juz o czym pisać.:):)
Moze jedynie tyle ze dzisiejsze zdjęcia zapodaje troche inaczej zrobione :) a no i jeszcze mapka traski
#lat=53.39254&lng=14.61072&zoom=11&type=0
Pozdrawiam.
- DST 53.78km
- Czas 02:41
- VAVG 20.04km/h
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze