Środa, 14 września 2011
Ujezdzanie Jurka
#lat=53.47538&lng=14.49852&zoom=11&type=2
Miał być spacerek a wyszło jak zawsze. W wielkim skrócie jest to podsumowanie dzisiejszej wycieczki.
Ale po kolei.
Po kolejnej długiej przerwie tym razem pięciotygodniowej wsiadłem na rowerek aby rozkręcić stare kości. Jak zawsze dobrym kompanem do tego typu wypadów był Misiacz. Ale niestety był
Umówiliśmy się pod trzema ptakami na jasnych błoniach (nazwa zapożyczona od Misiaczka)
Nim cokolwiek zaplanowaliśmy otrzymałem telefon ze sklepu rowerowego ze przyszedł rowerek co do którego miałem pewne plany
A więc tempem spacerowym udaliśmy się do tego sklep.
Rowerek Kellysa wizualnie prezentuje się bardzo ładnie ale parę rzeczy nadaje się od razu do wymiany. I niestety troszkę mnie to od niego odepchnęło. Żeby nie wszystko było na nie w sklepie spotkaliśmy Piotrka G286…….. to miał być ten plus, ale na minus to, że Piotrek miał chęć się gdzieś przejechać a to dla mnie nic dobrego nie wróżyło.
Obraliśmy kierunek Głębokie bo bezpiecznie i spacerowo przez lasek. W końcu jestem na podwójnym antybiotyku a i przerwa pięciotygodniowa formy nie buduje.
Tak więc spokojnie jechaliśmy gawędziliśmy, po prostu milo spędzaliśmy czas. Jeszcze do Pilichowa było całkiem fajnie, ale od Pilichowa na czoło wyszedł Herr Koks Misiacz i fajne się skończyło
Ten na pół człowiek na pół niedźwiedź- czyli Misiacz, rozkręcił swój pojazd do 37 km/h i tak się rozkręcił ze z ledwością zauważył zjazd na Bartoszewo.
Z Bartoszowa do Sławoszewa na prowadzenie wyszedł Piotrek i zmieniło się tempo do rozsądnego 32 km/h i tak było az do Dobrej. Do momentu gdy Herr koks Misacz znudzony tak powolnym tempem wyszedł na prowadzenie i przycisnął do 40 km/h az do Wołczkowa.
Zapewne w trosce o moje zdrowie żebym nie zmarzł hehehe
Od Wołczkowa do Głębokiego znów Piotrkowi coś się przestawiło i doprowadził mnie prawie do omdlenia trzymając prawie tempo 35 km/h (Boże co ci ludzie jedzą że maja taki Power )
Na Głębokim prawie omdlały dostałem od Misacza magiczny napój który sprawił że szczęśliwie dojechałem do domku.
Zapewne Herr Koks Misiacz napisze że to nie on, ale on już w tym opętaniu nie wie że TO ON !!!!
Heheheheheheehhe
Hahahahahaha
Pozdrawiam.
Miał być spacerek a wyszło jak zawsze. W wielkim skrócie jest to podsumowanie dzisiejszej wycieczki.
Ale po kolei.
Po kolejnej długiej przerwie tym razem pięciotygodniowej wsiadłem na rowerek aby rozkręcić stare kości. Jak zawsze dobrym kompanem do tego typu wypadów był Misiacz. Ale niestety był
Umówiliśmy się pod trzema ptakami na jasnych błoniach (nazwa zapożyczona od Misiaczka)
Nim cokolwiek zaplanowaliśmy otrzymałem telefon ze sklepu rowerowego ze przyszedł rowerek co do którego miałem pewne plany
A więc tempem spacerowym udaliśmy się do tego sklep.
Rowerek Kellysa wizualnie prezentuje się bardzo ładnie ale parę rzeczy nadaje się od razu do wymiany. I niestety troszkę mnie to od niego odepchnęło. Żeby nie wszystko było na nie w sklepie spotkaliśmy Piotrka G286…….. to miał być ten plus, ale na minus to, że Piotrek miał chęć się gdzieś przejechać a to dla mnie nic dobrego nie wróżyło.
Obraliśmy kierunek Głębokie bo bezpiecznie i spacerowo przez lasek. W końcu jestem na podwójnym antybiotyku a i przerwa pięciotygodniowa formy nie buduje.
Tak więc spokojnie jechaliśmy gawędziliśmy, po prostu milo spędzaliśmy czas. Jeszcze do Pilichowa było całkiem fajnie, ale od Pilichowa na czoło wyszedł Herr Koks Misiacz i fajne się skończyło
Ten na pół człowiek na pół niedźwiedź- czyli Misiacz, rozkręcił swój pojazd do 37 km/h i tak się rozkręcił ze z ledwością zauważył zjazd na Bartoszewo.
Z Bartoszowa do Sławoszewa na prowadzenie wyszedł Piotrek i zmieniło się tempo do rozsądnego 32 km/h i tak było az do Dobrej. Do momentu gdy Herr koks Misacz znudzony tak powolnym tempem wyszedł na prowadzenie i przycisnął do 40 km/h az do Wołczkowa.
Zapewne w trosce o moje zdrowie żebym nie zmarzł hehehe
Od Wołczkowa do Głębokiego znów Piotrkowi coś się przestawiło i doprowadził mnie prawie do omdlenia trzymając prawie tempo 35 km/h (Boże co ci ludzie jedzą że maja taki Power )
Na Głębokim prawie omdlały dostałem od Misacza magiczny napój który sprawił że szczęśliwie dojechałem do domku.
Zapewne Herr Koks Misiacz napisze że to nie on, ale on już w tym opętaniu nie wie że TO ON !!!!
Heheheheheheehhe
Hahahahahaha
Pozdrawiam.
- DST 47.58km
- Czas 02:14
- VAVG 21.30km/h
- VMAX 43.26km/h
- Temperatura 17.0°C
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Widzisz Jurku, przez brak kontaktu z rowerem spada Ci odporność i musisz się męczyć. Jednak rower jest lekiem na wszystko :)
Gryf - 07:50 czwartek, 15 września 2011 | linkuj
i tak się właśnie kończą spacery z niewinnym Misiaczem :D:D:D
sargath - 18:25 środa, 14 września 2011 | linkuj
...a magicznym napojem była woda mineralna - gazowana "Kinga Pienińska".
Misiacz - 18:22 środa, 14 września 2011 | linkuj
No dobra, tym razem się przyznaję.
"Zakoksiłem" z tempem i przepraszam. Poniosło mnie jakoś z tym wiatrem... Misiacz - 18:18 środa, 14 września 2011 | linkuj
Komentuj
"Zakoksiłem" z tempem i przepraszam. Poniosło mnie jakoś z tym wiatrem... Misiacz - 18:18 środa, 14 września 2011 | linkuj