Trasa nr 41

Jeszcze w tym roku nie jechałem 200 zapewne dla tego że nie jestem na nia jeszcze gotowy.Ale wczoraj cos mnie wzięło i ........ dzisiaj ja zrobiłem:)
Miałem nadzieję że zabierze sie z nami Gadzik co by wiatr rozbijał niczym stalowa tarcza ale niestety miał inne plany.Więc razem z Gryfem mordowalismy sie z tym północnym wiatrem.
Ale może po kolei.
Z domu wyjechałem o godz 5.25 spokojnym tempem doturlałem sie do Dąbia bo tam byłem umówiony z Gryfem na godz 6.00. Na miejscu byłem o 5.50 więc maiłem troszke czasu na zrobiene zdjęcia.



Adrian na miejsce zjawił ciut po 6 poniewaz miał problemy z oświetleniem więc gdy sie zjawił wypił łyk gorącej herbaty i ruszyliśmy w droge.
Cała trasa aż do Kamienia Pomorskiego była zaplanowana pod wiatr więc lekko sie nie jechało.A ze tempa nie forsowaliśmy pomału ale cierpliwie zbizalismy sie do celu. Po drodze milicyjna skarpeta wyzwoliła pare migawek.



Co 50 km robilismy postój na popas.



A właściwie zaplanowaliśmy 3 postoje na amku i w razie potrzeby na siusiu :)bez ograniczeń :)
W między czasie słoneczko pieknie wyjrzało i zaczeło nas przyjemnie ogrzewac.I oto szczęśliwi dotarlismy do celu.



Pod Urzędem troszke sie wzmocnilismy kupiłem pocztówki dla żoneczki i ruszylismy w droge powrotną.



Do Wolina napierał na nas jeszcze wiatr boczny ale póżniej było juz cudownie.Bo wiatr w plecy to jest to co rowerzyści lubia najbardziej.
W Dąbiu pożegnałem sie z Gryfem i ostatnie kilometry juz sam potoczyłem sie do domku.
Podsumowanie wycieczki jest takie że jeszcze nie jestem gotowy na tak długie wyprawy.Bo srednia w granicy 23km uwidacznia wszelkie braki formy a za trzy tygodnie 1100 km w 10 dni po górach. Och będzie sie działo :)