Niedziela, 17 lipca 2011
Ponowne rozkręcanie sie.
Po dwu miesięcznej przerwie nastąpiło to na co czekałem dwa miesiące.Czyli pierwsze letnie kręcenie po powrocie z delegacji.
W glowie miałem kilka planów ale prawie wszystkie na starcie się spaliły :)
A bo to Gad poszedł do pracy a bo to Misiacz rozkręcał sie na rekordowej 300 a bo to brat zapomniał że ma rower i zardzewiał mu w piwnicy :):) a bo to Kris jeszcze nie był gotowy na kręcenie.
Został mi jeszcze tylko Sargath albo samotna wyprawa. Choć teraz juz wiem że ta druga opcja byłaby dla mnie lepsza :):)
Ale mądry Polak po szkodzie :):):)
Tak więc z Sargathem wybraliśmy sie na Piaski. W tamta stronę jechał się całkiem spoko rzekłbym że nawet wybornie. Z licznika 30 nie schodziło, już nawet mi myśl po łbie chodziła że dwu miesięczna przerwa nic złego mi nie poczyniła Takim właśnie tempem dotarliśmy do jeziora. Na miejscu zrobiliśmy sobie z 10-15 min przerwy. Paweł porobił parę fotek napiliśmy się i czas już było wracać.
Nim dobrze wyjechaliśmy z lasu na główna drogę to już poczułem że będzie chyba ze mną nie wesoło :):) Gigantyczny spadek mocy dawał o sobie znać z minuty na minutę. Do Tanowa wlekliśmy się już 27-29 km/h i prosiłem Sargatha żeby nie jechał szybciej bo wyzionę ducha. Marzenie miałem tylko jedno SKLEP sklep jak najszybciej to może jeszcze dojade do domu bo zdrowie upadało z każdym kilometrem :)
0.7 wspomagacza jedna tubka mleczka słodzonego paczka rodzynek w czekoladzie i paczka wisni w czekoladzie miała mi pomóc dojść do zycia ale czy pomogła :):)
Nie byłbym tego taki pewien :):)
Od Tanowa do Szczecina siedziałem na ogonie Pawła wiatr wiał w twarz więc nie miałem odwagi dawać mu zmiany żeby nie wyłożyć się na ryja doszczętnie.
Trzymałem się jak grzyb psiego ogona az do ostatniej górki pod Głębokim gdzie 10 m przed szczytem nogi zrobiły mi się drewniane :) i niestety musiałem odpuścić.
Spotkaliśmy się na ławeczce na Głębokim na herbatce :):):):)
Ostatni odcinek pojechaliśmy przez park odpoczywając od wiatru zresztą ja nie tylko od wiatru :):)
Podsumowując trasę powinienem podziękować Sargathowi za cierpliwość :) i zrozumienie ;) co tez czynie, a sobie życzyć powrotu do formy bo nikt nie będzie chciał ze mną jeździć :):):)
Pozdrawiam.
W glowie miałem kilka planów ale prawie wszystkie na starcie się spaliły :)
A bo to Gad poszedł do pracy a bo to Misiacz rozkręcał sie na rekordowej 300 a bo to brat zapomniał że ma rower i zardzewiał mu w piwnicy :):) a bo to Kris jeszcze nie był gotowy na kręcenie.
Został mi jeszcze tylko Sargath albo samotna wyprawa. Choć teraz juz wiem że ta druga opcja byłaby dla mnie lepsza :):)
Ale mądry Polak po szkodzie :):):)
Tak więc z Sargathem wybraliśmy sie na Piaski. W tamta stronę jechał się całkiem spoko rzekłbym że nawet wybornie. Z licznika 30 nie schodziło, już nawet mi myśl po łbie chodziła że dwu miesięczna przerwa nic złego mi nie poczyniła Takim właśnie tempem dotarliśmy do jeziora. Na miejscu zrobiliśmy sobie z 10-15 min przerwy. Paweł porobił parę fotek napiliśmy się i czas już było wracać.
Nim dobrze wyjechaliśmy z lasu na główna drogę to już poczułem że będzie chyba ze mną nie wesoło :):) Gigantyczny spadek mocy dawał o sobie znać z minuty na minutę. Do Tanowa wlekliśmy się już 27-29 km/h i prosiłem Sargatha żeby nie jechał szybciej bo wyzionę ducha. Marzenie miałem tylko jedno SKLEP sklep jak najszybciej to może jeszcze dojade do domu bo zdrowie upadało z każdym kilometrem :)
0.7 wspomagacza jedna tubka mleczka słodzonego paczka rodzynek w czekoladzie i paczka wisni w czekoladzie miała mi pomóc dojść do zycia ale czy pomogła :):)
Nie byłbym tego taki pewien :):)
Od Tanowa do Szczecina siedziałem na ogonie Pawła wiatr wiał w twarz więc nie miałem odwagi dawać mu zmiany żeby nie wyłożyć się na ryja doszczętnie.
Trzymałem się jak grzyb psiego ogona az do ostatniej górki pod Głębokim gdzie 10 m przed szczytem nogi zrobiły mi się drewniane :) i niestety musiałem odpuścić.
Spotkaliśmy się na ławeczce na Głębokim na herbatce :):):):)
Ostatni odcinek pojechaliśmy przez park odpoczywając od wiatru zresztą ja nie tylko od wiatru :):)
Podsumowując trasę powinienem podziękować Sargathowi za cierpliwość :) i zrozumienie ;) co tez czynie, a sobie życzyć powrotu do formy bo nikt nie będzie chciał ze mną jeździć :):):)
Pozdrawiam.
- DST 64.14km
- Czas 02:31
- VAVG 25.49km/h
- VMAX 39.49km/h
- Temperatura 26.0°C
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
to Ty Jurek dobry jesteś, ja przytyłem 6 kg w tydzień jak miałem awarię gardła i nie jeździłem :D:D:D
sargath - 17:36 środa, 20 lipca 2011 | linkuj
widzisz moglismy zrobić ze dwie stówki, śrdnia by spadła i nikt by sienie czepiał ;))))
sargath - 21:37 wtorek, 19 lipca 2011 | linkuj
AreG, spokojnie, toż to "Koks and Cyborg in one", on dopiero WRACA do formy, poczekaj na wleczenie się 40 km/h! ;))))))))))))
Misiacz - 21:16 wtorek, 19 lipca 2011 | linkuj
"Do Tanowa wlekliśmy się już 27-29 km/h..." - i dopisz że było pod wiatr. Coś ty robił na tej delegacji ?! Jak będziesz takie rzeczy wypisywał to faktycznie nikt nie będzie z Tobą jeździł :D. Swoją drogą witamy w domu
AreG - 19:57 wtorek, 19 lipca 2011 | linkuj
No i co? Zapraszałeś mnie "koksie" na spacerek, a tu niezłe prędkości! ;)))
Gdzie ja do Twojej kondycji ? Dobrze, że po wczorajszym wypadzie nie dałem się namówić! ') Misiacz - 20:24 niedziela, 17 lipca 2011 | linkuj
Komentuj
Gdzie ja do Twojej kondycji ? Dobrze, że po wczorajszym wypadzie nie dałem się namówić! ') Misiacz - 20:24 niedziela, 17 lipca 2011 | linkuj