Sobota, 4 września 2010
Kategoria 300
Szczecin- Kołobrzeg-Szczecin
Na początek zapodaje mapke traski
Dystans pokonany to 324 km na liczniku rowerowym na mapce jest o 5 km wiecej nie zabardzo wiem dlaczego ale tak niestety jest zapewne w Kołobrzegu gdzies mi dodalo a ze miasta nie znam to korekte bedzie cięzko zrobic wiec tak zostaje.
Start z domku to godzina 1.40
Udałem się po Krisa do centrum i z tamtąd ruszamy w trase :)
Ciemno i dośc chlodno,temperatura około 8 stopni ale chumorki dopisują wiec ruszamy w droge.Przez miasto jedzie się spokojnie drogi oświetlone tempo według planu.Dopiero za Dąbiem nastaje przwdziwa noc ciemno jak w d...e :)nasze latareczki dają tyle co nic :) kilometry plyna a na niebie od północy prawdziwe fajerwerki błykawic.Myśli chodzą po głowie czy uda sie przejechac bez deszczu i czy wogóle uda sie przejechać :) Do samego Goleniowa ciemności okropne dobrze ze jedziemy w kamizelkach bo byśmy sie na drodze nie widzieli.:)
To przed Gyficami
Pierwszy odpoczynek to Gryfice stacja benzynowa wreście ciepła kawa i kanapka.
MIja 15 min i dalej w droge. Jedzie sie nieżle ruch znikomy jeszcze gdyby nie bolące kolano to byłoby pieknie.Dobrze że wziołem maść bo troche pomaga.Przerwy robimy dość rzadko bo nie ma takiej potrzeby kręcimy stałym tempem około 27 km/h
I juz Kołobrzeg
Pogoda super,błykawice nocne poszły gdzis bokiem i jedziemy w pięknej słonecznej pogodzie z lekkim zachmurzeniem a co najwazniejsze bez przeszkadzającego witru.
W Kołobrzegu przerwa na papu pare fotek zaliczenia mola i dalej w droge.
Kierunek to Dżwirzyno oj gdyby nie te bolące kolano byloby naprawde super jeszcze jak się jedzie to da sie znieść ale najgorzej jest po postoju.Droga z Dżwirzyna do Mrzeżyna to droga przez męke,plytami betonowymi dziurawymi jak ser szwajcarski telepocze nami przez 8 km.
Wreście koniec koszmaru zjezdzamy na Trzebiatów i smigamy na Rewal Dziwnówek i Dziwnów
W Dziwnówku złapalismy "żywiciela" :) siedzieliśmy mu na kole przez pare kilometrów a trzeba przyznać ze gość miał pare bo ciągną nas 33 km/h przez te pare km.
W Miedzywodziu skręcamy na Wolin i naprawde piękna droga pokonujemy kolejne kilometry.
Z Wolina do Goleniowa to właściwie nic nie pamietam prócz bolących kolan.
Każda przerwa to potworny ból przy wysiadaniu i wsiadaniu na rower a juz o pierwszym kręceniu to nie wspomne.Zaczelo sie od lewego scięgna kolana na 80 km a kończy na potwornym bolu scięgien obu kolan.Pod kolanami tak boli ze nawet nie moge sie dotknąć.Dobrze że do domku juz nie daleko.Jak truteń za Krisem sie ciągne zmian nie daje bo nie mam czym przycisnąc,jakby nogi mi odjelo.Wrescie upragniony most Długi do domku jeszcze jakies 4 km ale tu żegnam sie z Krisem i te ostatnie pare km ciągne sie sam.Ostatni podjazd do domku na Wilczej pokonuje z prędkością 6-8 km /h prawdziwy koszmar.Wreście DOM ,ledwo zwalam się z rowerku.Gdyby nie te bolące ścięgna pod kolanami to mógłbym powiedzieć ze droga minela bez większego problemu,kondycyjnie było super.Dzisiaj jest juz niedziela ścięgna niewiele lepiej a jutro do pracy.:(
Ale mimo wszysto niczego nie żałuje,dystany 324 km bylo moim marzeniem które sie spełniło :).W planach mialej jeszcze traske do Karpacza i na Hel ale póki co zawieszam je do bliżej nie okreslonego czasu.:)
Pozdrawiam.
Dystans pokonany to 324 km na liczniku rowerowym na mapce jest o 5 km wiecej nie zabardzo wiem dlaczego ale tak niestety jest zapewne w Kołobrzegu gdzies mi dodalo a ze miasta nie znam to korekte bedzie cięzko zrobic wiec tak zostaje.
Start z domku to godzina 1.40
Udałem się po Krisa do centrum i z tamtąd ruszamy w trase :)
Ciemno i dośc chlodno,temperatura około 8 stopni ale chumorki dopisują wiec ruszamy w droge.Przez miasto jedzie się spokojnie drogi oświetlone tempo według planu.Dopiero za Dąbiem nastaje przwdziwa noc ciemno jak w d...e :)nasze latareczki dają tyle co nic :) kilometry plyna a na niebie od północy prawdziwe fajerwerki błykawic.Myśli chodzą po głowie czy uda sie przejechac bez deszczu i czy wogóle uda sie przejechać :) Do samego Goleniowa ciemności okropne dobrze ze jedziemy w kamizelkach bo byśmy sie na drodze nie widzieli.:)
To przed Gyficami
Pierwszy odpoczynek to Gryfice stacja benzynowa wreście ciepła kawa i kanapka.
MIja 15 min i dalej w droge. Jedzie sie nieżle ruch znikomy jeszcze gdyby nie bolące kolano to byłoby pieknie.Dobrze że wziołem maść bo troche pomaga.Przerwy robimy dość rzadko bo nie ma takiej potrzeby kręcimy stałym tempem około 27 km/h
I juz Kołobrzeg
Pogoda super,błykawice nocne poszły gdzis bokiem i jedziemy w pięknej słonecznej pogodzie z lekkim zachmurzeniem a co najwazniejsze bez przeszkadzającego witru.
W Kołobrzegu przerwa na papu pare fotek zaliczenia mola i dalej w droge.
Kierunek to Dżwirzyno oj gdyby nie te bolące kolano byloby naprawde super jeszcze jak się jedzie to da sie znieść ale najgorzej jest po postoju.Droga z Dżwirzyna do Mrzeżyna to droga przez męke,plytami betonowymi dziurawymi jak ser szwajcarski telepocze nami przez 8 km.
Wreście koniec koszmaru zjezdzamy na Trzebiatów i smigamy na Rewal Dziwnówek i Dziwnów
W Dziwnówku złapalismy "żywiciela" :) siedzieliśmy mu na kole przez pare kilometrów a trzeba przyznać ze gość miał pare bo ciągną nas 33 km/h przez te pare km.
W Miedzywodziu skręcamy na Wolin i naprawde piękna droga pokonujemy kolejne kilometry.
Z Wolina do Goleniowa to właściwie nic nie pamietam prócz bolących kolan.
Każda przerwa to potworny ból przy wysiadaniu i wsiadaniu na rower a juz o pierwszym kręceniu to nie wspomne.Zaczelo sie od lewego scięgna kolana na 80 km a kończy na potwornym bolu scięgien obu kolan.Pod kolanami tak boli ze nawet nie moge sie dotknąć.Dobrze że do domku juz nie daleko.Jak truteń za Krisem sie ciągne zmian nie daje bo nie mam czym przycisnąc,jakby nogi mi odjelo.Wrescie upragniony most Długi do domku jeszcze jakies 4 km ale tu żegnam sie z Krisem i te ostatnie pare km ciągne sie sam.Ostatni podjazd do domku na Wilczej pokonuje z prędkością 6-8 km /h prawdziwy koszmar.Wreście DOM ,ledwo zwalam się z rowerku.Gdyby nie te bolące ścięgna pod kolanami to mógłbym powiedzieć ze droga minela bez większego problemu,kondycyjnie było super.Dzisiaj jest juz niedziela ścięgna niewiele lepiej a jutro do pracy.:(
Ale mimo wszysto niczego nie żałuje,dystany 324 km bylo moim marzeniem które sie spełniło :).W planach mialej jeszcze traske do Karpacza i na Hel ale póki co zawieszam je do bliżej nie okreslonego czasu.:)
Pozdrawiam.
- DST 324.00km
- Czas 13:23
- VAVG 24.21km/h
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
moje gratulacje :) dystans naprawdę robi wrażenie. teraz tylko leczyć ścięgna i śmigasz dalej. pozdrawiam, miłych tras życzę
lynx - 20:02 niedziela, 5 września 2010 | linkuj
Gratuluję Wam "TC-cybrogi" - szacuneczek! Po tym, co widziałem na wyjazdach z Wami - wiedziałem, że Wam się uda! :)))
Misiacz - 18:19 niedziela, 5 września 2010 | linkuj
Komentuj