Sobota, 31 lipca 2010
Szczecin-Nowe Warpno-Trzebież
Na dzisiaj była zaplanowana traska 170 km po pięknych drogach niemieckich przez Misiacza ale niestety problemy chorobowe i antybiotyki rozlożyły cały plan na lopatki.Nasz rezerwowy planista Kris tez stanął na wysokości zadania i zaplanował 120 km wypad do Nowego Warpna.
Jak zwykle start odbył się z Ogrodu Rajskiego o godz 8.00 a prócz Krisa dojechał jeszcze Arek.A chwilke póżniej z Głębokiego dołączył do nas lata nie widziany wózkarz Mariuszek.
Traska przebiegal bardzo spokojnie jechaliśmy równym tępem zbizonym do 30km/h pogoda była sloneczna a wiatr sprzyjał bo wiał w plecy i nim sie zorjentowaliśmy byliśmy juz na miejscu.
Przystań w Nowym warpnie jest zupełnie nowa wiec na laweczce postanowiliśmy się posilić napić płynu życia i ruszylismy na Hot Doga do Trzebieży.
A tutaj nasz planista Kris.
A tutaj ja :):)
Koniec leżakowania i ruszamy dalej w droge.
Chęci gdzies sie podziały do pedałowania i jechaliśmy jak smętne trutnie.Jedyne co nas trzymało przy zyciu to ten pyszny hot dog w Trzebiezy :)
No i żeby nie było jak w bajce Mariuszka opuściły siły wiec do tego trutniwego pedałowania doszlo spacerowe tempo.
Do Trzebiezy dotarliśmy okolo 12 i jakie było nasze zdziwienie gdy dowiedzielismy się ze żarlo podają dopiero od 13,to tak jak za komuny wóda była od 13 a teraz hot dogi od 13 :):)
W nie małym nerwie ruszyliśmy poszukac cos do zjedzenia.Wielkiego wyboru nie było wiec ze 100m dalej trafiliśmy na hamburgery.W zyciu wiekszego gówna nie jadłem za takie cudo powinny zamykać i dawac roboty publiczne.Do tego temu biznesmenowi przeszkadzały nasze rowery oparte o stól tak jakby bylo je gdzie postawić (zero stojaków na rowery).Za kare troszeczke mu poswiniłem na stole :):)
Po tym pysznym posiłku ruszylismy dalej w droge w końcu jeszcze przed nami 35km spacerowego tempa :) do tego w Brzózkach 2 km masazu jąder (cudowny bruk)
Tempo było bez zmian do czasu gdy Kris wpadł na pomysł poszalec za autobusem MZK :) i powiem wam ze w zyciu nie jechałem tak szybko prawie nie pedałując :) było to nie samowite, adrenalinka poszła do góry ze hoho.Powieżliśmy sie za nim z 5 km ale niestety tylko we dwoje wiec trzeba było poczekac na kolegow.Reszte drogi do Głebokiego snulismy razem,no prawie do Gębokiego bo cudowne uzdrowienie Arka dało mu powiew świezośći i jakies 4 km przed Głębokim tak nacisną na pedałki ze trzeba było się starac zeby się z nim zabrac.Kris został z Mariuszkiem a my pomkneliśmy co sił do przodu.Na Głębokim byliśmy zmordowani ze tralala ale zeby nie bylo za dobrze wpadłem na pomysł dobić się do końca i niestety juz sam wdrapałem się na Osowo a chce powiedziec ze to 6% podjazd długości około 2,5 km.
No i jak podjechałem to chciałem juz tylko do domku na łóżeczko.:):) co po 15 min się spelniło.
Pozdrawiam w szczególności MIsiaczka :):):) niech przejda mu juz te bóle.
A tak to wygląda na mapie
Jak zwykle start odbył się z Ogrodu Rajskiego o godz 8.00 a prócz Krisa dojechał jeszcze Arek.A chwilke póżniej z Głębokiego dołączył do nas lata nie widziany wózkarz Mariuszek.
Traska przebiegal bardzo spokojnie jechaliśmy równym tępem zbizonym do 30km/h pogoda była sloneczna a wiatr sprzyjał bo wiał w plecy i nim sie zorjentowaliśmy byliśmy juz na miejscu.
Przystań w Nowym warpnie jest zupełnie nowa wiec na laweczce postanowiliśmy się posilić napić płynu życia i ruszylismy na Hot Doga do Trzebieży.
A tutaj nasz planista Kris.
A tutaj ja :):)
Koniec leżakowania i ruszamy dalej w droge.
Chęci gdzies sie podziały do pedałowania i jechaliśmy jak smętne trutnie.Jedyne co nas trzymało przy zyciu to ten pyszny hot dog w Trzebiezy :)
No i żeby nie było jak w bajce Mariuszka opuściły siły wiec do tego trutniwego pedałowania doszlo spacerowe tempo.
Do Trzebiezy dotarliśmy okolo 12 i jakie było nasze zdziwienie gdy dowiedzielismy się ze żarlo podają dopiero od 13,to tak jak za komuny wóda była od 13 a teraz hot dogi od 13 :):)
W nie małym nerwie ruszyliśmy poszukac cos do zjedzenia.Wielkiego wyboru nie było wiec ze 100m dalej trafiliśmy na hamburgery.W zyciu wiekszego gówna nie jadłem za takie cudo powinny zamykać i dawac roboty publiczne.Do tego temu biznesmenowi przeszkadzały nasze rowery oparte o stól tak jakby bylo je gdzie postawić (zero stojaków na rowery).Za kare troszeczke mu poswiniłem na stole :):)
Po tym pysznym posiłku ruszylismy dalej w droge w końcu jeszcze przed nami 35km spacerowego tempa :) do tego w Brzózkach 2 km masazu jąder (cudowny bruk)
Tempo było bez zmian do czasu gdy Kris wpadł na pomysł poszalec za autobusem MZK :) i powiem wam ze w zyciu nie jechałem tak szybko prawie nie pedałując :) było to nie samowite, adrenalinka poszła do góry ze hoho.Powieżliśmy sie za nim z 5 km ale niestety tylko we dwoje wiec trzeba było poczekac na kolegow.Reszte drogi do Głebokiego snulismy razem,no prawie do Gębokiego bo cudowne uzdrowienie Arka dało mu powiew świezośći i jakies 4 km przed Głębokim tak nacisną na pedałki ze trzeba było się starac zeby się z nim zabrac.Kris został z Mariuszkiem a my pomkneliśmy co sił do przodu.Na Głębokim byliśmy zmordowani ze tralala ale zeby nie bylo za dobrze wpadłem na pomysł dobić się do końca i niestety juz sam wdrapałem się na Osowo a chce powiedziec ze to 6% podjazd długości około 2,5 km.
No i jak podjechałem to chciałem juz tylko do domku na łóżeczko.:):) co po 15 min się spelniło.
Pozdrawiam w szczególności MIsiaczka :):):) niech przejda mu juz te bóle.
A tak to wygląda na mapie
- DST 116.03km
- Czas 04:52
- VAVG 23.84km/h
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj